To my Polacy…
Jedność narodowa – jest źle!
Czasami, jak
czytam komentarze pod artykułami i newsami na Onecie, Wirtualnej czy Interii,
jestem skłonny uwierzyć w twierdzenie o wiecznym niezadowoleniu naszego narodu
– podatki za duże, rząd kradnie nasze pieniądze, TVN to prorządowa propaganda i
tym podobne perełki. W sporcie podobnie – nasze „orły” nie dostały się na
mundial, siatkarze nie wygrali złota na zeszłorocznej olimpiadzie więc są źli i
do niczego w ogóle. Nie widzimy sukcesów naszych skoczków (z ręką na sercu, kto
ogląda bez Małysza?). Słowem – narzekanie mamy we krwi. Jednak do tej pory
sądziłem, że mój ukochany sport, czyli MMA, dał radę sam sobie odpowiednio
wyedukować środowisko, by wierni fani mogli cieszyć się z sukcesów naszych.
Niestety, KSW 25 całkowicie wyrzuciło moje przesądy do kosza, a zastąpiła je
fala czarnego tsunami problemów, którego to jad był wylewany na naszych
zawodników i nie tylko.
Problem
pierwszy – Piotr Strus.
Najwięcej
jadu wylało się podczas walki otwierającej główną kartę ostatniego tegorocznego
wydarzenia KSW. Piotr Strus podchodził do tego starcia po pamiętnej porażce z
Azizem Karaoglu, gdzie został brutalnie znokautowany. Nie dziwne zatem, że ten
pojedynek będzie chciał rozwiązać bardziej taktycznie. Piotrek nastawił się na
punktowanie Horwicha w stójce i wykorzystywanie wszystkiego, by nie znaleźć się
na ziemi, w czego efekcie uporczywie chwytał się lin ringu za co – to ważne! –
został ukarany odjęciem punktu. W wyniku wszystkiego, co opisałem wyżej, Strus
wygrał większościową decyzją sędziów, którzy punktowali odpowiednio: Wojsław
Rysiewski 29-27, Irena Preiss 28-28 i Szymon Bońkowski 29-28. Jak wygrał, to w
czym problem?
Problem
pojawił się w momencie, kiedy ludzie od kilku gal KSW próbowali udowodnić
beznadziejną pracę sędziów, stronnicze wyniki i teorię, jakoby by pokonać
Polaka na KSW, trzeba go skończyć przed czasem. Ich oczy nie widziały pięknych
poddań na gali, nie widziały całej tej magicznej otoczki, ją stworzyli panowie
Lewandowski i Kawulski. Ich oczy widziały tylko błędy, potknięcia. Krytyka
osiągnęła swój szczyt w momencie, gdy jeden z internautów twierdził, że
formą agresji jest stanie bliżej środka ringu gdyż pozwala to wywierać
presję na rywalu. W życiu nie widziałem bardziej nieprzemyślanego
komentarza niż ten. Stanie na środku ringu o niczym nie świadczy, co pokazał
chociażby Carlos Condit w pojedynku z Nickiem Diazem. Diaz stał bliżej środka
oktagonu, ale będący z postawie defensywnej Carlos punktował go ciosami
prostymi. To samo mogliśmy oglądać tutaj. Strus WYPUNKTOWAŁ Horwicha w rundzie pierwszej i trzeciej. Nie
wdawał się w bijatykę, gdyż widział, że jeden źle przestrzelony cios i może się
znaleźć na ziemi. Horwich w stójce nie robił absolutnie nic – był tym samym, flegmatycznym
zawodnikiem którego mieliśmy okazję oglądać wcześniej.
Dużym sporem
jest tutaj druga runda, którą wielu daje Amerykaninowi. Ja się pytam - za co?
Za dwa sprowadzenia, po których Horwich nie zadał nawet ciosów? Za to,
naprawdę, większość ludzi jest skłonna dać mu 10-9? Przy przewadze w stójce
jaką miał Piotrek? Powtórzę się, ale – Horwich ani razu w stójce nie zagroził
Strusowi, gdy ten kąsał go swoimi kombinacjami. Na żywo punktowałem tą rundę na
remis. Po oglądnięciu jej raz jeszcze skłaniam się po przyznanie jej Strusowi.
Moja punktacja
na żywo – 30-28, co po odjęciu punktu daje nam 29-28, Strus. Teraz jestem
skłonny sędziować tą walkę na 29-27. Remis Ireny Preiss wydaje mi się
naciągany, ale da się go obronić. Nie przemawia kompletnie do mnie żaden
argument – bo takiego nawet nie ma – by przyznawać którąkolwiek rundę
Amerykaninowi. Tym bardziej nie przemawia do mnie Teoria, że aby pokonać
Polaka, trzeba go skończyć przed czasem. Osoby, które to mówią, nie oglądały
KSW 15, kiedy to polegli DECYZJAMI Karol Bedorf czy Łukasz Jurkowski.
Problem
drugi – Mamed Khalidov
Nie pomyliłeś
się. Nasz(o to też jest kłótnia, ale nie uprzedzajmy faktów)najlepszy
polski zawodnik bez podziału na kategorie wagowe, numer 10 na świecie, jest
przez ŚRODOWISKO potępiony! Dlaczego? Bo dokonał wyboru. Czeczen wybrał opcję,
która według niego była najlepsza czyli walki w KSW. I chwała mu za to! Tak,
nie przesłyszeliście się! Dziękuję, że Mamed nie poszedł do UFC. Gdybyśmy
wysyłali ten nasz towar do stanów, to cały rynek w Polsce przestałby istnieć.
KSW nie jest dla środowiska, tylko dla tak pogardzanej przez owo środowisko
masy. Środowisko miało swój sprawdzian, który nie zaliczyło – MMA ATTACK 4
miało być galą dla fanów. Jak się skończyło, wiemy.
Dlaczego więc
uparcie wysyłamy Mameda za ocean? Bo nie mamy nikogo innego, kto poradziłby
sobie z czołówką? Rok temu to miało sen. Dzisiaj jest to wielka bzdura. Piotr
Hallmann jeszcze się nie rozwinął maksymalnie, podobnie Krzysiek Jotko, który
przecież walczy w tej samej kategorii wagowej co supergwiazda KSW. Daniel
Omielańczuk ma natomiast tą przewagę, że walczy w wadze ciężkiej, gdzie
znajdują się takie nazwiska jak Brendan Schaub czy Pat Barry. Waga ciężka w
każdym sporcie walki opartym na uderzeniach prezentuje niski poziom (wyjątek to
K1). Środowisko powoli to rozumie. Ale nie może odpuścić sobie okazji, by
skrytykować Mameda. Mamed u Kuby Wojewódzkiego? Robi z siebie błazna! Mamed w M
jak Miłość? Skok na kasę! Mamed w reklamie śnieżki? Skok na kasę! Część
środowiska robi z Mameda łasego na kasę faceta bez żadnych ambicji, często w
sposób tak obraźliwy, że nawet nie przystoi tego dać jako ocenzurowany cytat.
Jednak teraz
i to nie wystarcza. Dlatego zaczęto przyczepiać się do pochodzenia Mameda. I tu
już krew zagotowała się we mnie najbardziej. On przyjechał tutaj tylko by
studiować i wrócić do kraju pogrążonego wojną. Polskę pokochał tak bardzo, że
chce ją reprezentować na arenie między narodowej, kocha ten kraj bardziej niż
niektórzy prawicowi politycy. Ale nie. Trzeba skrytykować. Że innowierca, żeby
wracał skąd przyjechał. Żeby uciekł. Podobne komentarze lecą w stronę urodzonego
w Polsce Roma, Gerarda Lindnera, który ma przez to czasami zamiar uciec
z Polski do Niemiec, gdzie nie będzie się przyznawał do tego, skąd jest! Czy
naprawdę tak bardzo chcecie by Mamed spakował manatki i wyprowadził się do Ameryki,
Kanady czy nawet Niemiec? Tak bardzo jest wam to potrzebne?
Co by się
stało gdyby Mamed wyjechał? Koniec Polskiej sceny MMA. KSW musiałoby zwinąć
manatki → brak dużego MMA w otwartej telewizji → brak sponsorów gotowych
wykładać pieniądze na gale → MMA wraca do podziemia, a o drugiej gali UFC w Polsce
można sobie pomarzyć. Myślicie że czemu UFC zwraca w naszym kierunku uwagę? Bo
podoba im się styl Polaków? Nie! Bo to biznes, który na razie się w Polsce sprzedaje.
Problem trzeci – Freak Fighty
Samo
środowisko, które tak uporczywie próbuje dowieść porażki Strusa i wysyła Mameda
za granice, jest również przeciwne wszelkiego rodzaju Freakom. Jednak, uwaga,
tylko na KSW! Już teraz wysyłają Trybsona na bój z Dawidem Ozdobą na MMA Attack
4, widzą pojedynek Bonusa BGC jako main event gali w poznaniu oraz chcą, by
Łukasz Jurkowski wrócił ze sportowej emerytury, by podjąć rękawice z tak
wszechobecnie pogardzanym Najmanem. Nie mogli by jednak przeżyć ŻADNEGO z tych
zestawień na KSW. Szczyt hipokryzji osiągnął moment po KSW 23, kiedy to Iwona
Guzowska oficjalnie ogłosiła podpisanie kontraktu z polskim gigantem.
Komentarze w stylu „po co to?” czy „nie mam zamiaru oglądać cyrku” były wszechobecne.
W czym problem? Gdy Artur Mazur dwa miesiące wcześniej donosił o Iwonie w owym
MMA Attack, zachwytów nie można było zliczyć.
Na swoją
obronę środowisko podaje, że chodzi im tylko o KSW, które podobnież może się
wybić samą sportową rozpiską. No, niby mogą. Zapełniają halę pokroju Torwaru czy
Orlen Areny (5000-6000 biletów). O Ergo czy Atlas Arenie nie mówię, bo to za
wysokie progi na taką rozpiskę. I dlatego potrzeby jest zawodnik, który
ściągnie publikę. Jeśli przez dłuższy czas kibic nie dostanie niczego wartego
uwagi, przestanie taki produkt oglądać (mniej więcej tylko dlatego raz do roku
dostajemy rozpiskę pozbawioną największych sław KSW).
Ale
środowisko wie lepiej. Dla nich najlepiej, by każda rozpiska miała nikomu nie
znanych młodych i gniewnych, którym KSW zapłaci z niczego. Nie! Duet Kawulski i
Lewandowski nie robią gal charytatywnych. Oni muszą na tym zarobić. I chcą
zarobić DOBRZE. To biznes. Na ich miejsce w Polsacie otwarcie poluje
przynajmniej kilkunastu reżyserów, mających pomysły na reality show, kolejne
programy pokroju „X Factor” czy „Mam Talent”. To walka o pomysł, który
przyciągnie widza. Dlatego, jeśli Freaki mają dać KSW miejsce w Polsacie,
powinno się je tolerować.
Nam Polakom
wszystko przeszkadza. Tego nie da się ukryć. Dlatego też ci, którzy faktycznie
myślą, piszcząc swoje komentarze, zostają dziennikarzami. Ci, którzy nie myślą,
zostają szarymi użytkownikami Internetu.
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie
wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz