W momencie, gdy zaczynam pisać
ten artykuł, mamy nowy rok od prawie dwóch tygodni. Nie raz już pomyliłem się,
pisząc datę w zeszycie. Mieliśmy już do tej pory jeden event UFC w Singapurze a
drugi w Duluth zbliża się do nas wielkimi krokami. W tym momencie chciałem
jakoś podsumować to, co działo się cały rok wcześniej.
2 0 1 3 – cztery cyferki
oznaczające jedne z najbardziej zadziwiających dwunastu miesięcy w historii
UFC. Dwa pasy mistrzowskie zmieniły właściciela, jeden pas w rezultacie
wszystkich wydarzeń pozostał do wzięcia, a część starych wyjadaczy musiała
uznać siłę młodego pokolenia. Stare gwiazdy zaczynają blaknąć, wieku się nie
oszuka(choć znalazł się taki, co mu się udało, ale nie uprzedzajmy faktów).
Cztery cyferki, oznaczające poprzedni rok, są również bardzo udane dla pewnej
największej polskiej federacji, której trzy inicjały zna każdy polski fan MMA.
Ciężko, po tak emocjonującym roku,
wybrać najlepszą walkę, poddanie, nokaut, zawodnika. Po roku pełnym
niespodzianek ciężko wskazać, która zaszokowała najbardziej, nawet mi,
człowiekowi skoremu do oceniania. Dlaczego? Można oczywiście prawić masło
maślane w gombrowiczowskim stylu „Bo to dobry rok był”. Jednak po co, jak można
poczytać o tym, co się działo.
ŚWIAT
Nokaut 2013 roku – Mamo, ile tego…
Czy tylko mnie się wydaje, czy
2013 był rokiem kopnięć? Vitor Belfort, Josh Thomson, Junior Dos Santos, Lyoto
Machida – to tylko pierwsi zawodnicy, którzy przychodzą mi do głowy. Pośród
tylu znakomitych kopnięć na głowę, czy to okrężnych czy obrotowych, ciężko nie
ulec wrażeniu, że powinno się wybrać wszystkich do miana nokautu roku. Na
szczęście, jak pisałem w podsumowaniu poprzedniego roku, nie rozdaję
prestiżowych nagród, więc mam tą dowolność, że nie muszę wskazać jednego
zwycięzcy. I bardzo dobrze! Bo wskazałbym, uwaga, wszystkich wyżej
wymienionych. Tyle nokautów zasługuje na remis.
Poddanie 2013 roku – Podstawy
podstaw!
Mówi się, że nie trzeba bać się
człowieka który trenował wiele widowiskowych kopnięć, a tego, który używa tego
najprostszego skutecznie. Najbardziej widowiskowymi poddaniami w tym roku nie
były żadne brabo, twistery, omoplaty i inne wygibasy, a dwie proste dźwignie –
balacha i kimura. To właśnie przy tych technikach ciarki przechodziły mi po
plecach. Były dwa momenty, które najbardziej zapamiętam z 2013 roku. Jeden z
nich omówimy w polskiej wersji tej kategorii. Dlatego nagroda dla najbardziej
widowiskowego poddania wędruje do Anthonego Pettisa. Showtime zaszokował świat,
niszcząc maszynkę marketingową UFC w pierwszej rundzie, najpierw boleśnie okopując
bok mistrza, by wreszcie, po nieudanej próbie cappoeiry przejść do balachy. Tym
samym po raz drugi udało mu się pokonać Bendo.
Wyróżnienie: Fabricio Werdum vs
Antonio Rodrigo Nougeira
Walka 2013 roku - panem et circenses(chleba i igrzysk)!
Było krwawo. Posoka zalewała matę
oktagonu, pokazując nam, ile serca potrafią zostawić współcześni gladiatorzy.
To właśnie starcia, w których mamy bezpardonową wymianę pięści pamięta się na
długo, tak jak chociażby walkę Bonnara z Soszyńskim. Dlatego nie dziwne, że za
walkę roku uznam dwie walki: Wanderlei Silva vs Brian Stann i Mark Hunt vs
Antonio Silva. Pierwszy pojedynek zakończył się równie widowiskowym nokautem,
drugi przejdzie do historii jako pokaz charakteru ze strony Hunta i Silvy.
„The Axe Murder” wykonał kapitalną
robotę przed swoimi fanami w Japonii. Jest to już trzecia nagroda za walkę
wieczoru w karierze Brazylijczyka a piąta w karierze. To świadczy o pewnej
cesze charakteru, której długo będzie brakować w młodym pokoleniu, pełnym
gameplanowych walk kończących się decyzją – Wanderlei nie wchodzi do klatki, by
wygrać za wszelką cenę. On wchodzi po to, by dać show wszystkim tym, którzy
zapłacili za bilety i PPV. Gdyby walczył odrobinę bezpieczniej, na pewno
wygrałby z Rampagem, Lebenem czy Franklinem. Ale wtedy nie oglądalibyśmy
genialnego uderzacza w klatce UFC.
Mark Hunt udowodnił, że głowę ma
z granitu, serce przeszczepione od lwa, a charakteru uczył go Rocky Balboa.
Będąc zamkniętym w dosiadzie Pezao, można się modlić o szybką interwencję
sędziego, który przerwie iście katowską torturę, jaką jest ground and pound
Brazylijczyka. Jakie było zdziwienie wszystkich, gdy Hunt trzymał się twardo,
by w piątej rundzie całkowicie odwrócić sytuacje. Ostatecznie sędziowie dali
remis. I słusznie. Bo w takich walkach nie ma przegranych.
Wyróżnienie: Gilbert Melendez vs
Diego Sanchez
Zawodnik Roku 2013 – Renesans?
Wspominałem, że wieku nie da się
oszukać. Chyba że mówimy o człowieku, przeżywającym swoją piąta młodość. Czyli
o Vitorze Belforcie. Trzy walki, trzy nokauty, trzy razy kopnięcie. Robi
wrażenie? Robi. Szkoda tylko ze za Brazylijskim Phenomem ciągnie się smród
kuracji testosteronowej, przez którą nie może walczyć w stanach. Dlatego nie do
niego powędruje nagroda dla najlepszego zawodnika roku a wyróżnienie. W takim
razie jest pytanie dla kogo? Podpowiedź: ma 164 centymetry wzrostu, urodził się
w Isla Vista i kochają go kibice. Kto to taki?
Nie kto inny jak Urijah Faber.
Cztery walki w ciągu całego roku da się przewalczyć, oczywiście. Ale trzeba być
„California Kidem”, by wrócić z każdej z nich zwycięsko, w tym trzy razy kończąc
przez poddanie. Tylko raz, po bardzo ciężkiej walce z Iurim Alcantarą, Faber
potrzebował decyzji. Urijah jest w gazie, a w wyniku kontuzji Cruza, znowu ma
szansę walczyć o tytuł. Od siebie dodam, że po cichu czekam aż pas powędruje do
Californii.
Wyróżnienie: Vitor Belfort
Niespodzianka roku 2013 – O dziwo
nie taka niespodzianka
Niespodzianek było sporo. Ale czy
one w pełni oddają szok i nie dowierzanie ludzi zgromadzonych w MGM Grand
Arenie, gdy na deski upadł Anderson Silva? Na pewno nie. Wiele było typowań na
przebieg tego pojedynku, ale wszędzie podkreślano – Pająk jest o poziom wyżej.
Ten poziom nie uratował go przed obaleniem w pierwszej rundzie i próbą
skrętówki. Silva poczuł się zagrożony. Jednak w momencie, gdy wciągał Weidmana
w swoją grę, prowokował, dla niektórych było kwestią czasu, gdy dominator
wyrzuci ze swojego arsenału jakiś niesamowity cios. A tu stał się psikus i
Chris Weidman został nowym mistrzem. I coś mi mówi, że ciężko będzie znaleźć
nowego mistrza przez ładnych kilka lat.
Wyróżnienie: Antonio Silva vs
Alistair Oveerem
Gala roku 2013 – Masakra!
Dana White skwitował UFC 166 jako
„najlepszy event jaki kiedykolwiek zrobiliśmy”. Nie minął się wiele z prawdą. Karta
na facebooku upłynęła w nieco ponad 20 minut. Akcja zwolniła przy walce K.J
Noonsa z Georgem Sotiropoulosem która otwierała część transmitowaną w Fox
Sports 1, ale odzyskała werwę przy starciu pań. Całości dopiął nokaut Lomabarda
i piękna walka Tima Boetscha z C.B Dollowayem. A to była tylko karta wstępna.
PPV otworzyły nokauty Johna
Dodsona i Gabriela Gonzagi. A w jednej z najlepszych walk poprzedniego roku,
Gilbert Melendez wymieniał ciosy jak szalony z weteranem pierwszego The
Ultimate Fightera, Diego Sanchezem. Po trzech, emocjonujących rundach,
sędziowie orzekli zwycięstwo Melendeza. O
walce wieczoru będzie w innej rubryce, niemniej Cain Velasquez udowodnił, że
pierwsza walka z Juniorem dos Santosem była definitywnym wypadkiem przy pracy.
Wyróżnienie: UFC 168
Runda roku 2013 – Sen jeszcze
trwa…
Diego Sanchez przegrywał
pojedynek z Gilbertem Melendezem. Nie ważne, czy przegrywał go w stosunku 20-18
czy 20-19, nie miał innej możliwości, niż skończyć El Niño przed czasem w
trzeciej odsłonie. Bez respektu wymieniał więc ciosy z byłym mistrzem
Strikeforce, samemu będąc na skraju wyczerpania. To była ta runda, w której
jeden cios mógł zakończyć całą walkę. Ta runda, której nie jest pewien żaden
taktyk, trener, dziennikarz czy sam organizator. Ta runda, która pokazuje, jak
dużo serca należy zostawić, by ludzie mogli mówić „Hej, Melendez nie wygrał,
patrzcie na ostatnią rundę!”
Wyróżnienie: Runda 1 Wanderlei
Silva vs Brian Stan i Runda 5 Mark Hunt vs Antonio Silva
Dominacja roku 2013: Meksykańska
Masakra Piłą Mechaniczną.
Cain Velasquez stał się symbolem
wytrzymałości fizycznej w UFC. Kondycja jest najmocniejszą stroną mistrza UFC,
tego nie da się ukryć. Jednak zawsze podkreślało się jedną rzecz – wpadkę jaką
zaliczył z Juniorem dos Santosem w Listopadzie 2011 roku. Wtedy to padł od
ciosu Cigano. Rok póżniej zrewanżował mu się bardzo udanie, demolując go na UFC
155. Dziesięć miesięcy później ci dwaj ciągle mieli niewyrównane rachunki.
Walka, a wręcz egzekucja, miała
dosłownie taki sam przebieg jak drugie spotkanie dwójki najlepszych zawodników
kategorii ciężkiej. Velasquez narzucił szybkie tempo, niszcząc Juniora ciosami.
W trzeciej rundzie był nawet bliski znokautowania rywala. Ostatecznie dokonał
tego dwie rundy później, definitywnie podkreślając, kto zasługuje na miano
najlepszego zawodnika wagi ciężkiej na świecie.
Wyróżnienie: Jessica Andreade vs
Rosi Sexton
POLSKA
Nokaut roku 2013 – Zabił go!
Miałem przyjemność być na
Torwarze 16 marca, gdzie odbywało się KSW 22: Czas Dumy(swoją drogą, lepiej
brzmi po angielsku Pride Time – skojarzenie nasuwa się samo). Młode, „prawie
polskie serce” jakim jest Anzor Azhiev nie wiedziało, z kim dokładnie walczy. O
Pavlu Svobodzie widziano tyle, że ma perfekcyjny rekord, większość walk
skończył przez poddanie i że nie walczył z nikim kto wygrał więcej niż jedną
walkę. Rekord Anzora nie prezentował się tak ładnie, gdyż wszystkie swoje walki
wygrał decyzjami, które zawdzięczał dominacji zapaśniczej. Było jednak inaczej.
Czeczen nawet nie polował na sprowadzenie, tylko twardo stał na nogach, by w
samym początku trzeciej minuty wystrzelić potężnym prawym sierpowym, który
zwalił Czecha na deski. W telewizji był podgląd na sytuację w ringu, gdy na
telebimach leciały powtórki z akcji. W rezultacie co chwila słychać było „Zabił
go! On go zabił” z ust co drugiej osoby.
Wyróżnienie: Marcin Held vs Ryan
Healy i Daniel Omielańczuk vs Nandor Guelmino
Poddanie Roku 2013 – „Siła
polskiej wątroby”
Debiutów Polaków w UFC mieliśmy
trzy. Bez dwóch zdań najwięcej emocji wzbudził Debiut Piotra Hallmana we
wrześniu. Pierwsza runda była masakrą ze strony Brazylijczyka, Francisco
Trinaldo, który, jak nigdy wcześniej w swojej dotychczasowej karierze, okopywał
tułów naszego rodaka. Jedno z nich trafiło idealnie w wątrobę. Gdy Płetwal
upadał na matę, Massaranduba dobijał go ciosami bitymi z góry. Wtedy nastąpił
comeback Polaka, który przetrwał do końca rundy. Drugie starcie było już
odmienne. Bo badaniu w stójce, Hallmann przeniósł walkę na ziemię. Tam odpłacił
się Brazylijczykowi swoim znakomitym ground and pound, by zakończyć to piękną
kimurą!
Wyróżnienie: Rafał Błachuta vs
Robert Radomski
Walka roku 2013 – JEDZIESZ CIPEK,
JEDZIESZ!
Michał Materla, bez względu na
wszystko, może spokojnie aspirować do miana bohatera narodowego. Drugi rok z
rzędu dostarczył nam jedną z najlepszych walk w historii nie tylko KSW ale
również całego Polskiego MMA. Kendall Grove, pomimo porażki z Mamedem, był
ciągle jednym z najgroźniejszych zawodników wagi średniej poza UFC. Przeważał
nad Materlą wzrostem, zasięgiem ramion, doświadczeniem i pasem Jiu-Jitsu. Po
stronie Michała było jednak serce lwa. Fanów zgromadzonych w Ergo Arenie i
przed telewizorami czekały cztery, emocjonujące rundy. Już w pierwszej z nich
Amerykanin rozciął twarz swojego przeciwnika mocną kombinacją bokserką. W
drugiej, dosyć remisowej, Materla sprowadził Kendalla na ziemię dwukrotnie, by
ten powracał do stójki, gdzie Amerykanin miał znaczącą przewagę ciosów. W ostatnich
pięciu minutach standardowego czasu Michał odrabiał straty, boksując coraz
mocniej i celniej. O wyniku miała przesądzić dogrywka, która była piekłem dla
Polaka. Ostatecznie jednak to jemu sędziowie przyznali zwycięstwo.
Wyróżnienie: Piotr Hallmann vs Francisco
Trinaldo
Zawodnik roku 2013 –
„Przepraszam, nie znam typa”
Paweł Pawlak przebojem wdarł się
do świadomości Polaków. Szkoda tylko że stało się to na wskutek kontraktu z UFC
a nie dobrego roku, jaki zanotował Polak. Swoją drogę do największej organizacji
na świecie rozpoczął od znokautowania Pawła Latały na Fighters Arenie w
Kraśniku w styczniu. W maju, znowu przez nokaut, pokonał bardzo cenionego
Artura Piotrowskiego na Warmia Heroes w Olsztynie. Walka z Szymonem Nadobnym,
która miała miejsce we wrześniu na ArMMAgeddonie w Stargardzie Szczecińskim
była pomyłką organizatora, gdyż przyszły zawodnik Ultimate Fighting
Championship poddał debiutanta w pierwszej rundzie odwróconym trójkątem. W
walce wieczoru na październikowej Gali w Międzychodzie narożnik nie wypuścił do
drugiej rundzie z nim mocnego Węgra, Laszlo Soltesza. A na ostatniej swojej
walce w listopadzie na debiutanckiej gali MMA Fighters Club znokautował swoimi
firmowymi łokciami pokonał przymierzanego do czołówki drugiej piątki rankingów
wagi półśredniej Mateusza Strzelczyka. Niestety, pomimo tak świetnego wyniku w
zeszłym roku, w grudniu większość komentarzy na temat podpisania kontraktu
przez Pawlaka brzmiało „Nie znam typa, ale gratulacje”.
Wyróżnienie: Damian Grabowski
Niespodzianka roku 2013 – We have to do round 3, babe!
Patrząc wstecz śmiem twierdzić,
kluczowym dla popularności Michała Materlii był pojedynek z Jayem Silvą w maju
2012 roku – to właśnie wtedy niedzielni widzowie Polsatu przekonali się o lwim
charakterze szczecinianina, który bez nogi i oka pokonał potrafił pokonać niepokornego
Amerykanina. Walka zasłużenie dostała statuetkę Heraklesa za najlepszy bój 2012
roku.
W 2013 Michał miał walczyć trzy
razy. Poza wcześniej wspomnianą walką z Grovem, miał walczyć w Niemczech i
Czechach. Po niewypale jakim była walka u naszych zachodnich sąsiadów, dopchał
się do rozpiski KSW 24. Właściciele federacji poszli po najmniejszej linii
oporu, dając mu za rywala właśnie Jaya Silvę. Kibiców ta decyzja oburzyła.
Według opinii wszystkich, Michał miał poddać Silvę w pierwszej rundzie.
Gdy w pierwszej minucie drugiej
rundy nieprzytomne ciało Polaka padło na ziemię, Atlas Arena ucichła. Stało się
to, czego nikt nie wyobrażał sobie w najśmielszych snach. Michał Materla –
bohater narodowy, przykład prawdziwego wojownika dla wielu fanów, przymierzany
do UFC padł znokautowany. Jay Silva wziął udany rewanż. W wywiadzie po walce
zaznaczył znacząco że jedna wygrana nad Materlą to nic. On chce jeszcze
drugiej, z ich trzeciego starcia na marcowym KSW.
Wyróżnienie: Aziz Karaoglu vs
Piotr Strus
Gala roku 2013 – Striptiz z
Koksem nie taki zły…
Pomijając już beznadziejną walkę
wieczoru na gali MMA Attack 3, to gala, która odbyła się 27 kwietnia w
Katowickim spodku była najlepszą imprezą w tym roku. Sportowa część rozpiski
wybroniła się idealnie na tle beznadziejnego main eventu.
Karta wstępna na internetowym PPV
trwała trochę ponad dziesięć minut. W pierwszej walce Bartłomiej Kurczewski
poddał pięknym kluczem na stopę Damiana Pronobisa. Występujące później panie
nie ustąpiły pola i po dewastacji, jaką zrobiła jej w pierwszej rundzie Klaudia
Apenit, to Agnieszka Niedźwiedź wyszła z tego starcia zwycięsko, dewastując
ground and pound swoją rywalkę. Przebojem okazał się również wychowanek Szkoły
Walki Drwala, Damian Milewski, który poddał przez balachę Arkadiusza Żabę.
Tempa nie zwolnił wcześniej
wspomniany Piotr Hallmann który pewnie i mocno wypunktował Juha-Pekkę
Vainikainena w pojedynku otwierającym kartę Polsatu Sport. Co ciekawe, Fin jest
jedynym zawodnikiem, z którym Piotrek musiał poradzić sobie decyzją. Atmosfera
nabrała rozgrzania w starciu o prymat w kategorii koguciej, gdzie Tymoteusz
Świątek musiał uznać wyższość Marcina Lasoty, gdy ten zapiął na jego szyi
ciasne duszenie. W walce dwóch chwytaczy, lepszym w stójce okazał się Oskar
Piechota, który pięknym nokautem. Na koniec mieliśmy wyrównany bój między
Michałem Fijałką a Karolem Celińskim. Byli klubowi koledzy dali mocną,
pełnowymiarową walkę, po której sędziowie zgodnie orzekli remis.
Widzowie otwartego Polsatu na
dzień dobry ujrzeli powrót przyszłego zawodnika UFC, Krzyśka Jotki, który
pomimo ciężkiego startu pokonał Bojana Velickovica. Po pierwszej przegranej i
drugiej wyrównanej rundzie, Jotko musiał wywrzeć znaczącą przewagę, by wygrać.
Wszyscy sędziowie zgodnie zapisali na kartce ostatnią rundę 10 do 8 dla Polaka,
czym tym samym wygrał większościową decyzją.
W profesorskim stylu powrócił po
ponad rocznej przerwie pierwszy Polak w największej federacji na świecie,
Tomasz Drwal. Goryl zaczął mocno, niszcząc w swoim stylu Wesa Swofforda
potężnymi sierpami. Gdy w drugiej połowie rundy Amerykanin znalazł się na
plecach, weteran UFC nie przepuścił takiej okazji płazem, zadając kolejne
niszczące ciosy z góry, by niespodziewanie szybko założyć balachę.
Najtrudniejszą walkę w swojej
dotychczasowej karierze stoczył najlepszy, polski ciężki, Damian Grabowski.
Stavros Econnomu postawił twarde warunki, wygrywając pewnie pierwszą rundę
pracą pod siatką. Druga należała do Opolanina. O wszystkim miała decydować
trzecia, najbardziej wyczerpująca runda. Dzięki obronie obaleń, to właśnie
Polak wygrał całe starcie.
Wyróżnienie: KSW 22 - Czas Dumy
Runda roku 2013: Dobre otwarcie!
KSW 23 miało się otwierać inaczej.
Jednak gdy Maciej Jewtuszko musiał wyskoczyć z karty na skutek kontuzji,
właściciele Konfrontacji Sztuk Walki działali szybko. Walką otwarcia został
pojedynek efektownie uderzającego i wtedy niepokonanego Mateusza Piskorza z
nieznanym nikomu Brazylijczykiem, Luizem Cado Simonem.
Runda druga wywróciła cały świat
popularnego Juhasa do góry nogami. Gdy wydawało się, że ma już swojego rywala
na wyciągnięcie ręki, ten w drugiej minucie posłał rywala na deski niesamowicie
mocnym ciosem sierpowym. Tylko szybka reakcja Polaka uchroniła go przed porażką
przez nokaut. Do końca rundy starał się pokazać, ze wcale nie odczuł tego
ciosu, co było nieprawdą. Druga runda przesądziła o wyniku tego pojedynku, jak
i prawdopodobnie o całej karierze piskorza w KSW.
Wyróżnienie: Karol Bedorf vs Oli
Thompson runda 2
Dominacja roku 2013 – Sprawiedliwości
stała się zadość
Ci panowie mieli się spotkać w
ringu wcześniej. Jednak z powodu kontuzji, jakiej podobno nabawił się Kamil
Waluś, Oli Thompson nie pojawił się jako zawodnik na KSW 24. Trzy miesiące
później, we Wrocławiu, na dwudziestej piątej gali największej europejskiej
federacji, Kamil w pełnym zdrowiu wychodził do ringu. Jednak pewnie oddałby
wszystkie pieniądze świata, by dostać kontuzji podczas tego wyjścia.
Bo kilka minut później zaliczył
największe lanie w całej swojej karierze. Po raz pierwszy w historii KSW polski
zawodnik był tak niemiłosiernie obijany przez swojego rywala. Zdziwiłoby mnie,
gdyby ktoś wypunktował pierwszą rundę tylko w stosunku 10-9. Pełna dominacja w
pierwszej rundzie przesądziła o wyniku walki, którą Kamil ostatecznie przegrał
przez nokaut rundę później.
Wyróżnienie: Marek Cieślikowski
vs Michał Skupiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz