Drogi pamiętniku.
Zaczął się kolejny rok szkolny.
Niby oficjalnie powinienem odwiedzić ten budynek wczoraj, ale kto normalny
wstaje 1 września do szkoły? Tylko kujony i lamusy które dają wszystkim prace
domowe i zapewnie wpiszą zaraz na facebooku jaki mam plan lekcji.
Moja szkoła mieści się teraz,
jak zapewne pamiętasz, w supernowoczesnym budynku w centrum Warszawy.
Dwudzieste pierwsze liceum należy obecnie do czołówki miejskich liceów. Nie pamiętam
czy jest to piąte czy szóste miejsce.
Dzień minął mi powoli. Piątki
są najluźniejsze. Zaczynamy od dwóch lekcji wychowania fizycznego. Jako, że
kiedyś tam w zamierzchłych czasach mego staruszka weszły reformy edukacji, to
mogłem sobie wybrać czy chcę grać w kosza, w nogę, robić gimnastykę czy
uprawiać zapasy. Jak wiesz, zawsze lubiłem nożną, więc wiadomym jest, że
wybrałem ten sport. Po meczu (bo na takich lekcjach nic innego nie robiliśmy)
przychodził czas na najbardziej znienawidzony przeze mnie przedmiot – historia.
Z babą - która wykłada mi przedmiot - jak pewnie pamiętasz, nigdy nie miałem
dobrych stosunków. Po historii mój konik, dwie matmy. Potem mam podstawy ekonomi
i lekcje WOSu. Wykłada nam je jeden z lepszych nauczycieli tej szkoły.
Po lekcjach poszliśmy całą
klasą na piwo. Każdy opowiadał o swoich wakacjach, tobię więc przytoczę tylko
to, co opowiadała nasza paczka. Wojek spędził trzy tygodnie na survivalu w górach.
Michał jeździł od Pomorza po Karpaty imprezując od rana do nocy. Gruby, czyli
Antek, jak zwykle pojechał łowić ryby na mazurach. Ja zaś, jak pamiętasz, byłem
w Brazylii.
To będzie piękny rok szkolny!
Wtorek,18 października 2044
roku
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj na edukacji dla bezpieczeństwa
mieliśmy o wojnie. Temat nudny jak z flaki z olejem. Co tu za filozofia? Jak będzie
wojna, to trzeba będzie pójść strzelać. W sumie wojna by się przydała, by wytępić
całe to cholerstwo, które nami rządzi. Najchętniej wziąłbym i te mordy zabił
własnoręcznie!
Co do dnia dzisiejszego, to
niestety musiałem pożegnać się z Elką – moja dziewczyna wyjeżdża na półtora
miesiąca do stanów. Będzie miała operację kręgosłupa. Mam nadzieję. Że wróci.
Jeśli chodzi o szkołę to i ja i ty wiemy, że sobie poradzi. To zuch dziewczyna
Czwartek, 20 października
2044 roku
Drogi pamiętniku
Dzisiaj rano Ruscy wkroczyły do
nas. Gruby i Michał od razu poszli do woja. Ogłoszono ogólną mobilizację. Waham
się, czy przystąpić. Wojek nie może, bo nie ma jeszcze siedemnastu lat.
Piątek, 21 października 2044
roku
Podjąłem decyzję – idę na
front. Sytuacja jest tragiczna: Rosjanie znajdują się pięćdziesiąt kilometrów
od warszawy. Mam nadzieję że wrócę. Do tego czasu, żegnaj pamiętniku. Elka jest
bezpieczna w stanach a ojciec z matką na szczęście są w delegacji w Szkocji.
Poniedziałek, 21 listopada
2044 roku.
Wróciłem z frontu. Wygraliśmy.
Zdobyliśmy Moskwę. Z tego co mi mówiono, mogę wrócić i dokończyć edukację
Poniedziałek, 21 listopada
2044 roku
Tak cicho…
Środa, 23 listopada 2044
roku
Wróciłem do szkoły. Oni patrzą
się. Patrzą. A potem gratulują. Niektórzy płaczą, bo były plotki że umarłem. Potem
był apel. Do wojny przystąpiło trzydziestu uczniów. Wróciło tylko czternastu.
Michał i Gruby zostali pochowani w Moskwie. Ja dostałem publicznie stopień
podporucznika za zasługi.
Wtorek, 6 grudnia 2044 roku
Nie poszedłem dzisiaj do szkoły,
tak jak wczoraj i cały poprzedni tydzień. Byłem zbyt pijany by iść. Rodzice ciągle
siedzą w Szkocji. Stałem się euro-sierotą. Starsi wysłali mail do szkoły że
jestem chory, bo tak im powiedziałem. Popołudniu przyszedł Wojek. Próbował mnie
doprowadzić do porządku. Nic mu nie opowiedziałem.
24 grudnia, Wigilia
Spędzam ją przy wódce. Od ponad
miesiąca nie pojawiłem się w szkole.
…..
Nie powinienem jechać. Ciągle
to widzę, gdy zasypiam. Gruby naciska butem na minę. Usłyszałem tylko wybuch,
bo piach oślepił mnie na trochę. Widzę jednak do dziś dzień to co potem
ujrzałem. Trzepocąca się po ziemi brudna ręka grubego i jego samego bez nóg.
Pół nosa ucierpiało od odłamka.
…..
Michał leciał ze mną szturmem.
To ja miałem się iść pierwszy, ale on mnie uprzedził. Zajął ogień CKM-u a ja
zdołałem przekraść się na tył. Wtedy Michał dostał. Siedemnaście kul w klatę
i pięć w głowę. Wyglądał teraz jak
reszta, trupów. Ja w tym czasie dorwałem ruska z CKM-u. Był młodszy ode mnie.
Przyłożyłem mu lufę do głowy. Strzeliłem sześć razy. O pięć za dużo.
…..
Pamiętam, tak pamiętam ja, nie
wódka, jak Kapitan kazał iść na parlament.
Flagę zawiesiłem ja. Wbiłem ją
w trupa jakiegoś ze specnazu. Leżał tam, jak większość
Flaga była biało czerwona. Ale bardziej
czerwona – pocisk odrąbał mi końcówkę małego i serdecznego palca lewej ręki
Wczoraj przyszła Elka. I wyszła.
Wczoraj
Dziś
Wczoraj
Dziś
Dziś
Dziś
Krew.
Żółć. Nie jadłem dwóch tygodni.
Spać
Pić. Wódka. Musze się napić, bo
głowa mnie boli.
Poniedziałek, 8 maja 2045
roku
Drogi pamiętniku…
To za wiele. Postanowiłem
popełnić samobójstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz