piątek, 15 lutego 2013

Drogi Pamiętniku



Czwartek, 2 września 2044 roku

Drogi pamiętniku.
Zaczął się kolejny rok szkolny. Niby oficjalnie powinienem odwiedzić ten budynek wczoraj, ale kto normalny wstaje 1 września do szkoły? Tylko kujony i lamusy które dają wszystkim prace domowe i zapewnie wpiszą zaraz na facebooku jaki mam plan lekcji.
Moja szkoła mieści się teraz, jak zapewne pamiętasz, w supernowoczesnym budynku w centrum Warszawy. Dwudzieste pierwsze liceum należy obecnie do czołówki miejskich liceów. Nie pamiętam czy jest to piąte czy szóste miejsce.
Dzień minął mi powoli. Piątki są najluźniejsze. Zaczynamy od dwóch lekcji wychowania fizycznego. Jako, że kiedyś tam w zamierzchłych czasach mego staruszka weszły reformy edukacji, to mogłem sobie wybrać czy chcę grać w kosza, w nogę, robić gimnastykę czy uprawiać zapasy. Jak wiesz, zawsze lubiłem nożną, więc wiadomym jest, że wybrałem ten sport. Po meczu (bo na takich lekcjach nic innego nie robiliśmy) przychodził czas na najbardziej znienawidzony przeze mnie przedmiot – historia. Z babą - która wykłada mi przedmiot - jak pewnie pamiętasz, nigdy nie miałem dobrych stosunków. Po historii mój konik, dwie matmy. Potem mam podstawy ekonomi i lekcje WOSu. Wykłada nam je jeden z lepszych nauczycieli tej szkoły.
Po lekcjach poszliśmy całą klasą na piwo. Każdy opowiadał o swoich wakacjach, tobię więc przytoczę tylko to, co opowiadała nasza paczka. Wojek spędził trzy tygodnie na survivalu w górach. Michał jeździł od Pomorza po Karpaty imprezując od rana do nocy. Gruby, czyli Antek, jak zwykle pojechał łowić ryby na mazurach. Ja zaś, jak pamiętasz, byłem w Brazylii.
To będzie piękny rok szkolny!



Wtorek,18 października 2044 roku

Drogi pamiętniku!
Dzisiaj na edukacji dla bezpieczeństwa mieliśmy o wojnie. Temat nudny jak z flaki z olejem. Co tu za filozofia? Jak będzie wojna, to trzeba będzie pójść strzelać. W sumie wojna by się przydała, by wytępić całe to cholerstwo, które nami rządzi. Najchętniej wziąłbym i te mordy zabił własnoręcznie!
Co do dnia dzisiejszego, to niestety musiałem pożegnać się z Elką – moja dziewczyna wyjeżdża na półtora miesiąca do stanów. Będzie miała operację kręgosłupa. Mam nadzieję. Że wróci. Jeśli chodzi o szkołę to i ja i ty wiemy, że sobie poradzi. To zuch dziewczyna


Czwartek, 20 października 2044 roku

Drogi pamiętniku
Dzisiaj rano Ruscy wkroczyły do nas. Gruby i Michał od razu poszli do woja. Ogłoszono ogólną mobilizację. Waham się, czy przystąpić. Wojek nie może, bo nie ma jeszcze siedemnastu lat.



Piątek, 21 października 2044 roku

Podjąłem decyzję – idę na front. Sytuacja jest tragiczna: Rosjanie znajdują się pięćdziesiąt kilometrów od warszawy. Mam nadzieję że wrócę. Do tego czasu, żegnaj pamiętniku. Elka jest bezpieczna w stanach a ojciec z matką na szczęście są w delegacji w Szkocji.




Poniedziałek, 21 listopada 2044 roku.

Wróciłem z frontu. Wygraliśmy. Zdobyliśmy Moskwę. Z tego co mi mówiono, mogę wrócić i dokończyć edukację

Poniedziałek, 21 listopada 2044 roku

Tak cicho…


Środa, 23 listopada 2044 roku

Wróciłem do szkoły. Oni patrzą się. Patrzą. A potem gratulują. Niektórzy płaczą, bo były plotki że umarłem. Potem był apel. Do wojny przystąpiło trzydziestu uczniów. Wróciło tylko czternastu. Michał i Gruby zostali pochowani w Moskwie. Ja dostałem publicznie stopień podporucznika za zasługi.



Wtorek, 6 grudnia 2044 roku

Nie poszedłem dzisiaj do szkoły, tak jak wczoraj i cały poprzedni tydzień. Byłem zbyt pijany by iść. Rodzice ciągle siedzą w Szkocji. Stałem się euro-sierotą. Starsi wysłali mail do szkoły że jestem chory, bo tak im powiedziałem. Popołudniu przyszedł Wojek. Próbował mnie doprowadzić do porządku. Nic mu nie opowiedziałem.

24 grudnia, Wigilia
Spędzam ją przy wódce. Od ponad miesiąca nie pojawiłem się w szkole.



…..

Nie powinienem jechać. Ciągle to widzę, gdy zasypiam. Gruby naciska butem na minę. Usłyszałem tylko wybuch, bo piach oślepił mnie na trochę. Widzę jednak do dziś dzień to co potem ujrzałem. Trzepocąca się po ziemi brudna ręka grubego i jego samego bez nóg. Pół nosa ucierpiało od odłamka.

…..

Michał leciał ze mną szturmem. To ja miałem się iść pierwszy, ale on mnie uprzedził. Zajął ogień CKM-u a ja zdołałem przekraść się na tył. Wtedy Michał dostał. Siedemnaście kul w klatę i  pięć w głowę. Wyglądał teraz jak reszta, trupów. Ja w tym czasie dorwałem ruska z CKM-u. Był młodszy ode mnie. Przyłożyłem mu lufę do głowy. Strzeliłem sześć razy. O pięć za dużo.

…..

Pamiętam, tak pamiętam ja, nie wódka, jak Kapitan kazał iść na parlament.

Flagę zawiesiłem ja. Wbiłem ją w trupa jakiegoś ze specnazu. Leżał tam, jak większość

Flaga była biało czerwona. Ale bardziej czerwona – pocisk odrąbał mi końcówkę małego i serdecznego palca lewej ręki

Wczoraj przyszła Elka. I wyszła.

Wczoraj

Dziś

Wczoraj

Dziś

Dziś

Dziś

Krew.

Żółć. Nie jadłem dwóch tygodni.

Spać

Pić. Wódka. Musze się napić, bo głowa mnie boli.


Poniedziałek, 8 maja 2045 roku
Drogi pamiętniku…
To za wiele. Postanowiłem popełnić samobójstwo.