poniedziałek, 23 grudnia 2013

To my Polacy...


To my Polacy…

Jedność narodowa – jest źle!
Czasami, jak czytam komentarze pod artykułami i newsami na Onecie, Wirtualnej czy Interii, jestem skłonny uwierzyć w twierdzenie o wiecznym niezadowoleniu naszego narodu – podatki za duże, rząd kradnie nasze pieniądze, TVN to prorządowa propaganda i tym podobne perełki. W sporcie podobnie – nasze „orły” nie dostały się na mundial, siatkarze nie wygrali złota na zeszłorocznej olimpiadzie więc są źli i do niczego w ogóle. Nie widzimy sukcesów naszych skoczków (z ręką na sercu, kto ogląda bez Małysza?). Słowem – narzekanie mamy we krwi. Jednak do tej pory sądziłem, że mój ukochany sport, czyli MMA, dał radę sam sobie odpowiednio wyedukować środowisko, by wierni fani mogli cieszyć się z sukcesów naszych. Niestety, KSW 25 całkowicie wyrzuciło moje przesądy do kosza, a zastąpiła je fala czarnego tsunami problemów, którego to jad był wylewany na naszych zawodników i nie tylko.

Problem pierwszy – Piotr Strus.
Najwięcej jadu wylało się podczas walki otwierającej główną kartę ostatniego tegorocznego wydarzenia KSW. Piotr Strus podchodził do tego starcia po pamiętnej porażce z Azizem Karaoglu, gdzie został brutalnie znokautowany. Nie dziwne zatem, że ten pojedynek będzie chciał rozwiązać bardziej taktycznie. Piotrek nastawił się na punktowanie Horwicha w stójce i wykorzystywanie wszystkiego, by nie znaleźć się na ziemi, w czego efekcie uporczywie chwytał się lin ringu za co – to ważne! – został ukarany odjęciem punktu. W wyniku wszystkiego, co opisałem wyżej, Strus wygrał większościową decyzją sędziów, którzy punktowali odpowiednio: Wojsław Rysiewski 29-27, Irena Preiss 28-28 i Szymon Bońkowski 29-28. Jak wygrał, to w czym problem?
Problem pojawił się w momencie, kiedy ludzie od kilku gal KSW próbowali udowodnić beznadziejną pracę sędziów, stronnicze wyniki i teorię, jakoby by pokonać Polaka na KSW, trzeba go skończyć przed czasem. Ich oczy nie widziały pięknych poddań na gali, nie widziały całej tej magicznej otoczki, ją stworzyli panowie Lewandowski i Kawulski. Ich oczy widziały tylko błędy, potknięcia. Krytyka osiągnęła swój szczyt w momencie, gdy jeden z internautów twierdził, że formą agresji jest stanie bliżej środka ringu gdyż pozwala to wywierać presję na rywalu. W życiu nie widziałem bardziej nieprzemyślanego komentarza niż ten. Stanie na środku ringu o niczym nie świadczy, co pokazał chociażby Carlos Condit w pojedynku z Nickiem Diazem. Diaz stał bliżej środka oktagonu, ale będący z postawie defensywnej Carlos punktował go ciosami prostymi. To samo mogliśmy oglądać tutaj. Strus WYPUNKTOWAŁ  Horwicha w rundzie pierwszej i trzeciej. Nie wdawał się w bijatykę, gdyż widział, że jeden źle przestrzelony cios i może się znaleźć na ziemi. Horwich w stójce nie robił absolutnie nic – był tym samym, flegmatycznym zawodnikiem którego mieliśmy okazję oglądać wcześniej.
Dużym sporem jest tutaj druga runda, którą wielu daje Amerykaninowi. Ja się pytam - za co? Za dwa sprowadzenia, po których Horwich nie zadał nawet ciosów? Za to, naprawdę, większość ludzi jest skłonna dać mu 10-9? Przy przewadze w stójce jaką miał Piotrek? Powtórzę się, ale – Horwich ani razu w stójce nie zagroził Strusowi, gdy ten kąsał go swoimi kombinacjami. Na żywo punktowałem tą rundę na remis. Po oglądnięciu jej raz jeszcze skłaniam się po przyznanie jej Strusowi.
Moja punktacja na żywo – 30-28, co po odjęciu punktu daje nam 29-28, Strus. Teraz jestem skłonny sędziować tą walkę na 29-27. Remis Ireny Preiss wydaje mi się naciągany, ale da się go obronić. Nie przemawia kompletnie do mnie żaden argument – bo takiego nawet nie ma – by przyznawać którąkolwiek rundę Amerykaninowi. Tym bardziej nie przemawia do mnie Teoria, że aby pokonać Polaka, trzeba go skończyć przed czasem. Osoby, które to mówią, nie oglądały KSW 15, kiedy to polegli DECYZJAMI Karol Bedorf czy Łukasz Jurkowski.

Problem drugi – Mamed Khalidov
Nie pomyliłeś się. Nasz(o to też jest kłótnia, ale nie uprzedzajmy faktów)najlepszy polski zawodnik bez podziału na kategorie wagowe, numer 10 na świecie, jest przez ŚRODOWISKO potępiony! Dlaczego? Bo dokonał wyboru. Czeczen wybrał opcję, która według niego była najlepsza czyli walki w KSW. I chwała mu za to! Tak, nie przesłyszeliście się! Dziękuję, że Mamed nie poszedł do UFC. Gdybyśmy wysyłali ten nasz towar do stanów, to cały rynek w Polsce przestałby istnieć. KSW nie jest dla środowiska, tylko dla tak pogardzanej przez owo środowisko masy. Środowisko miało swój sprawdzian, który nie zaliczyło – MMA ATTACK 4 miało być galą dla fanów. Jak się skończyło, wiemy.
Dlaczego więc uparcie wysyłamy Mameda za ocean? Bo nie mamy nikogo innego, kto poradziłby sobie z czołówką? Rok temu to miało sen. Dzisiaj jest to wielka bzdura. Piotr Hallmann jeszcze się nie rozwinął maksymalnie, podobnie Krzysiek Jotko, który przecież walczy w tej samej kategorii wagowej co supergwiazda KSW. Daniel Omielańczuk ma natomiast tą przewagę, że walczy w wadze ciężkiej, gdzie znajdują się takie nazwiska jak Brendan Schaub czy Pat Barry. Waga ciężka w każdym sporcie walki opartym na uderzeniach prezentuje niski poziom (wyjątek to K1). Środowisko powoli to rozumie. Ale nie może odpuścić sobie okazji, by skrytykować Mameda. Mamed u Kuby Wojewódzkiego? Robi z siebie błazna! Mamed w M jak Miłość? Skok na kasę! Mamed w reklamie śnieżki? Skok na kasę! Część środowiska robi z Mameda łasego na kasę faceta bez żadnych ambicji, często w sposób tak obraźliwy, że nawet nie przystoi tego dać jako ocenzurowany cytat.
Jednak teraz i to nie wystarcza. Dlatego zaczęto przyczepiać się do pochodzenia Mameda. I tu już krew zagotowała się we mnie najbardziej. On przyjechał tutaj tylko by studiować i wrócić do kraju pogrążonego wojną. Polskę pokochał tak bardzo, że chce ją reprezentować na arenie między narodowej, kocha ten kraj bardziej niż niektórzy prawicowi politycy. Ale nie. Trzeba skrytykować. Że innowierca, żeby wracał skąd przyjechał. Żeby uciekł. Podobne komentarze lecą w stronę urodzonego w Polsce Roma, Gerarda Lindnera, który ma przez to czasami zamiar uciec z Polski do Niemiec, gdzie nie będzie się przyznawał do tego, skąd jest! Czy naprawdę tak bardzo chcecie by Mamed spakował manatki i wyprowadził się do Ameryki, Kanady czy nawet Niemiec? Tak bardzo jest wam to potrzebne?
Co by się stało gdyby Mamed wyjechał? Koniec Polskiej sceny MMA. KSW musiałoby zwinąć manatki → brak dużego MMA w otwartej telewizji → brak sponsorów gotowych wykładać pieniądze na gale → MMA wraca do podziemia, a o drugiej gali UFC w Polsce można sobie pomarzyć. Myślicie że czemu UFC zwraca w naszym kierunku uwagę? Bo podoba im się styl Polaków? Nie! Bo to biznes, który na razie się w Polsce sprzedaje.

Problem trzeci – Freak Fighty
Samo środowisko, które tak uporczywie próbuje dowieść porażki Strusa i wysyła Mameda za granice, jest również przeciwne wszelkiego rodzaju Freakom. Jednak, uwaga, tylko na KSW! Już teraz wysyłają Trybsona na bój z Dawidem Ozdobą na MMA Attack 4, widzą pojedynek Bonusa BGC jako main event gali w poznaniu oraz chcą, by Łukasz Jurkowski wrócił ze sportowej emerytury, by podjąć rękawice z tak wszechobecnie pogardzanym Najmanem. Nie mogli by jednak przeżyć ŻADNEGO z tych zestawień na KSW. Szczyt hipokryzji osiągnął moment po KSW 23, kiedy to Iwona Guzowska oficjalnie ogłosiła podpisanie kontraktu z polskim gigantem. Komentarze w stylu „po co to?” czy „nie mam zamiaru oglądać cyrku” były wszechobecne. W czym problem? Gdy Artur Mazur dwa miesiące wcześniej donosił o Iwonie w owym MMA Attack, zachwytów nie można było zliczyć.
Na swoją obronę środowisko podaje, że chodzi im tylko o KSW, które podobnież może się wybić samą sportową rozpiską. No, niby mogą. Zapełniają halę pokroju Torwaru czy Orlen Areny (5000-6000 biletów). O Ergo czy Atlas Arenie nie mówię, bo to za wysokie progi na taką rozpiskę. I dlatego potrzeby jest zawodnik, który ściągnie publikę. Jeśli przez dłuższy czas kibic nie dostanie niczego wartego uwagi, przestanie taki produkt oglądać (mniej więcej tylko dlatego raz do roku dostajemy rozpiskę pozbawioną największych sław KSW).
Ale środowisko wie lepiej. Dla nich najlepiej, by każda rozpiska miała nikomu nie znanych młodych i gniewnych, którym KSW zapłaci z niczego. Nie! Duet Kawulski i Lewandowski nie robią gal charytatywnych. Oni muszą na tym zarobić. I chcą zarobić DOBRZE. To biznes. Na ich miejsce w Polsacie otwarcie poluje przynajmniej kilkunastu reżyserów, mających pomysły na reality show, kolejne programy pokroju „X Factor” czy „Mam Talent”. To walka o pomysł, który przyciągnie widza. Dlatego, jeśli Freaki mają dać KSW miejsce w Polsacie, powinno się je tolerować.
Nam Polakom wszystko przeszkadza. Tego nie da się ukryć. Dlatego też ci, którzy faktycznie myślą, piszcząc swoje komentarze, zostają dziennikarzami. Ci, którzy nie myślą, zostają szarymi użytkownikami Internetu.

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

Stanisław Lem

sobota, 28 września 2013

Typuję z Ekspertem: KSW 24


Miszon:W dzisiejszym "Typuję z Ekspertem" Moim gościem jest Tomasz TJ Marciniak, redaktor portalu mmarocks.pl. Witaj TJ.
TJ: Cześć!

W miejsce kontuzjowanego Macieja Jewtuszki wkroczył Mateusz Gamrot. Jego rywal to doświadczony brytyjski lekki, Andre Winner, weteran UFC. Gamrot nie jest stawiany jako faworyt tego starcia. W czym, oprócz zapasów, będzie mocny Polak, a w czym jego rywal?
Tak jak powiedziałeś, Gamrot  przeważa w zapasach, będzie umiał kontrolować tą walkę. Oprócz tego, warto zwrócić uwagę na wygranie Mistrzostw Europy w Grapplingu. Według mnie, Mateusz obierze za cel obalenie anglika i obijanie go, ewentualnie pokusi się o próbę poddania go. Winner jest mocny w stójce, nie ma za to mocnego, nokautującego ciosu. Ma również przewagę doświadczenia. Sądzę jednak, że styl Gamrota wystarczy, by wygrać ten pojedynek.

Anzor Azhiev po fenomenalnym nokaucie na KSW 22 dostał największe wyzwanie w swojej karierze w postaci Artura Sowińskiego. Bardzo ciężko określić kto jest faworytem tego starcia. Z jednej strony mamy nieprzewidywalnego „Kornika”, przeciwko sławie „drugiego Mameda”  jaka otacza Anzora, którego bazą są zapasy z Kaukazu. Kto wygra w tym ciekawym zestawieniu?
„Kornik” jest groźnym zawodnikiem z pleców, o czym wielu zapomina, co może przysporzyć Anzorowi wielu problemów. Azhiev pokonał bardzo doświadczonego Paula Reeda, który nie jest tak groźny jak „Kornik”. Spodziewam się dużej przewagi Czeczena w zapasach. Jeżeli się nie nadzieje na nic w stójce, to właśnie Anzora ręka powędruje w górę.

W starciu dwóch utytułowanych Kickboxerów, jednym jest Paweł Słowiński, który tydzień wcześniej wygrał swoją pierwszą walkę przez nokaut. Stawiany jest w roli faworyta naprzeciw doświadczonemu w tej formule Marcinowi Różalskiemu. Gdy Paweł odprawił swojego rywala szybko i pewnie, za Marcinem ciągnie się zła sława tego który wygrywa swoje pojedynki przez szczęście: Dwie pierwsze walki przez niezdolność przeciwników do kontynuowania pojedynku, ostatnio z Glunderem który był w fatalnej dyspozycji. W między czasie przegrał z Valentijem Overeemem i Salimgireyem Rasulovem w Rosji. Jakie szanse ma Różalski?
Kondycja nie jest mocną stroną „Różala”. Spodziewam się kickboxingu w piąstkówkach. „Różal” ma przewagę w parterze, ale nie wiem, jak mu on teraz wychodzi, gdy nie ćwiczył go z „Ashtonem”. Jako Kickboxerem był dobrym, ale po jego przygodzie w MMA oczekiwano czegoś więcej. Jego najlepszym występem, paradoksalnie uważam występ z Valentijem Overeemem. Paweł Słowiński powinien to wygrać.

Karolinie Kolwakiewicz trzy dni przed KSW zmieniła się rywalka. Zamiast Jasminki Cive wystąpi Simona Soukupova. Jak na przygotowania Karoliny wpłynie taka zmiana? Jakie ma szansę z zawodniczką, która w zastępstwie okazuje się lepsza od planowanej?
Sportowo Simona Soukupova jest na pewno lepszą zawodniczką Jasminki, która nie wygrała walki z kimś, kto miał zawodowe zwycięstwo. Brytyjka wygrywała z dobrymi przeciwniczkami, potrafiła przegrać. Ma jednak zwycięstwo na  Invicticie, co się ceni. Jest jednak obawa, że bierze ten pojedynek bez przygotowania. Karolina ma za sobą pełny i mocny okres przygotowawczy, co każe mi stawiać na nią w tym pojedynku.

Michał Materla przystępuje do pojedynku rewanżowego z Jayem Silvą. Wśród moich znajomych panuje opinia, że Silva zrobił formę życia i pokona zbyt pewnie czującego się w stójce Materle. Czy Michał naprawdę czuje się tak pewnie w ringu?
Jeśli jest jakiś ułamek prawdy w tym, że Michał poczuł się zbyt pewnie, to chodzi raczej o starcia z ludźmi, którzy dysponują  naprawdę mocnym prostym tak jak Kendall Grove, co nie skończyło się najlepiej. Sądzę, że wróci do tego, co mu wychodzi najlepiej – do walki w parterze, do Ground and Pound i poddań. Osobiście nie widzę, by Silva zrobił formę życia. Od tej walki rok temu, to doznał porażki z Wesem Swoffordem, który nie jest wysokiej klasy zawodnikiem, co pokazał Tomasz Drwal, profesorsko go pokonując. Silva mówił też w wywiadach dla nas, że nie obchodzi go czy wygra czy przegra tą walkę. Michał powinien szybko uporać się z Amerykaninem.

Gdy KSW ogłosiło pojedynek rewanżowy między Seanem McCorklem a Mariuszem Pudzianowskim, na forach internetowych zawrzało. Wielu przekreśla Pudziana ze względu na parter, który jest wątpliwej jakości, a sam McCorkle podkreśla że chce znokautować Mariusza. Jaki progres Mariusz zrobił w przeciągu tych kilku miesięcy? Czy wystarczy na Seana?
Ciężko sobie wyobrazić, aby po czterech miesiącach ten pojedynek wyglądał jakoś inaczej. Mariusz Pudzianowski to nie jest zawodnik który z walki na walkę robi niesamowite postępy i można uznać że poprzedni pojedynek był wypadkiem przy pracy. Pierwszą walkę rozwiązał źle taktycznie, powinien trzymać tą walkę w stójce, trzymać się z dala od niebezpiecznego parteru Amerykanina. W pierwszej walce pomimo swojej przewagi w zasięgu, to nie McCorkle był lepszy w stójce a Mariusz i to sprawiło, że poczuł się pewnie i poszedł po obalenie, a dalej wiemy jak się skończyło. Sądzę że ten pojedynek potoczy się podobnie. Pudzianowski nie zrobił takiego postępu w parterze, pomimo ćwiczenia z najlepszymi chwytaczami, i to zaważy na przebiegu tego pojedynku.


W pierwszej historycznej walce o pas KSW w wadze ciężkiej zmierzą się Karol Bedorf i Paweł Nastula. Nastula to pionier polskiego MMA, jedyny Polak walczący dla Federacji PRIDE. Według wielu ludzi, to Paweł będzie w tej walce lepszym bokserem, mimo że to Karol jest de facto lepszym kickboxerem. Wielką niewiadomą jest parter Pawła jak i Bedorfa. Kto w czym będzie lepszy w tym pojedynku?
To jest najcięższy pojedynek do typowania na całej tej gali. Analizując różne scenariusze, jednym co jest pewne to fakt, że będą się neutralizować cała walkę. Tak jak zwróciłeś uwagę, to Karol ma bardziej wszechstronną stójkę, używa więcej kopnięć. Sam osobiście nie widzę jakoś znacznie lepszego boksu Pawła Nastuli – nie jest to konsekwentne uderzanie. Ciekawe jak będą wyglądały zapasy jak i kondycja obu zawodników. Karol pokazał po prawdzie dobrą wytrzymałość w walce w Olim Thompsonem, ale inaczej męczysz się w walce która jest prowadzona pod twoje dyktando a inaczej w tak nierównej walce, jaka może mieć miejsce tam. Z tego względu nie podejmuje się typowania tego pojedynku.

Dziękuję bardzo serdeczne

Dziękuję również

środa, 25 września 2013

Ostatni...



Nie wiedziała, dlaczego tu przyszła. Była wesołą dziewczyną, lubiącą się w imprezach i zakupach, o lekkim pociągu do poezji i filozofii. Lubiła ubierać się w kolorowe ubrania, podkreślające jej beztroski charakter. Teraz przypominała swym ubiorem czarną wdowę o kasztanowych włosach i dużych, błękitnych oczach. Do jej uszu, zamiast topowych utworów z list przebojów, docierał dźwięk organ. Stary, barokowy kościół zapełniony był po brzegi - morze czarnych postaci zebrało się wokół dębowej trumny.
Po kolei przemawiali z ambony członkowie rodziny i bliscy zmarłego. Przedstawiali go, jako pogodnego, uczciwego, wiernego własnym ideałom i kreatywnego młodzieńca. Nikt nie poruszył przyczyn śmierci – każdy bał się zabrać głos w sprawie samobójstwa i jego przyczyn. Znowu uświadomiła sobie, że nie miała konkretnego powodu by przyjść. Zmarły był tylko jej kolegą z klasy, z którym straciła kontakt na rok. I dzisiaj ostatni raz mogła go zobaczyć, nim zamknięto wieko trumny.
Gdy, będąc już na cmentarzu, ksiądz wymówił „(…)i w proch się obrócisz”, chciała odejść. Zatrzymała ją siostra zmarłego.
- Miło że się pojawiłaś, Alicjo – powiedziała. Była twardą kobietą. Nie było po niej widać zmęczenia, smutku i cierpienia. Ale to były tylko pozory z kamiennej twarzy, pod którą skrywała się posiekana na drobne kawałki dusza, którą starał się poskładać anioł śmierci.
- Byłam mu to winna – odparła.
- Nie będę cię zatrzymywać, pewnie śpieszysz się na autobus. Ale – zrobiła długą pauzę. Chciała coś powiedzieć, ale nie umiała. Czego się obawiała? W końcu jak gdyby się rozmyśliła, jednak zrozumiała, że musi coś powiedzieć – mam coś dla ciebie
Sięgnęła do torby
- Co? – spytała Alicja
- Pamiętnik. Chciał, byś go dostała. Jest dedykacja na pierwszej stronie, z dnia w którym…
Alicja wzięła od niej niewielki, dziewięćdziesięcio kartkowy zeszyt w twardej, skórzanej okładce. Ukłoniwszy się, ulotniła się na autobus. Wewnątrz pojazdu przeczytała dedykację:
Dla Alicji od Patryka. Mam nadzieję, że będzie czytać moje myśli od początku do końca, linijka po linijce. Tylko wtedy wszystko zrozumie.
Zaciekawiona wstępem, przeszła do lektury.


Pierwszy dzień. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi ludzie. Nowe życie, rozpoczynam z białą kartą, na której mogę zapisać nie tylko kilka nowych, ciekawych zdań, ale mogę również te przykre. Jestem jednak dobrej myśli.
Cała klasa fajna. Chłopaków mam dziewięciu, dziewczyny piętnaście. Te pierwsze słowa mają na razie wydźwięk pozytywny, a zaczynane nimi zdania wydają się być pozytywne, jednak zawsze mogą się za nimi kryć podteksty, emocje, ukryte znaczenia, o których dowiem się przy ponownym przeczytaniu ich życiorysu, jak kolejnej książki. Dziewczyny są bardzo ładne, wydają się być malowane pędzlem prawdziwego mistrza. Czy jednak będą jak ten owoc, który skusił Ewę, co na zewnątrz piękny, w środku zabójczy się okazał?
- Ty to jakimś poetą jesteś? – pierwsza uwaga jednej z nich, gdy odezwałem się na pierwszej lekcji języka polskiego. Uśmiechnąłem się, w końcu ludzie mają jakoś tak, że każdego filozofa biorą za poetę w swoich fachu. Czy to złe, czy dobre, nie mnie oceniać.
- Taki ze mnie poeta, jak z Mickiewicza racjonalista. Mam po prostu serce i patrzę w serce. Patrzę tam, gdzie wzrok nie sięga i łamię to, czego rozum nie złamie. Ale nie obce mi są również nauki ścisłe – tak jej odpowiedziałem. Spodobało jej się to.


Zbliżała się do swojego przystanku. Chowając pamiętnik do torby wysiadła i udała się do domu. Budynek na przedmieściach był pusty – rodzice wyjechali na wczasy, a brat siedział na studiach po drugiej stronie Polski. Wzięła szybki prysznic, rozmyślając nad przeczytanym fragmentem – pamiętała całą wymianę zdań z chłopakiem. A więc to wtedy notował, uświadomiła sobie. A ona była święcie przekonana że to pilny uczeń i robi jakieś mapy myśli, z których będzie się uczył.
Odebrała wiadomości głosowe ze swojej sekretarki – podczas pogrzebu dzwoniła dwa razy mama, prosząc ją chcąc jej przypomnieć o jej obowiązkach domowych. Oprócz niej, miała jeszcze wiadomość od brata, który pochwalił jej się zaręczynami i chciał umówić się na spotkanie, by mogła poznać bratową.
Ubrana w dół od piżamy i sweter, posprzątała salon i zrobiła sobie obiad. Potem poszła do swojego pokoju. Z powodu nostalgii przejrzała album z liceum – Patryk pojawiał się dosyć często w tle. Wtedy postanowiła wrócić do lektury skórzanego zeszyciku. Kilka kolejnych stron zabierało obszerne opisy szkoły i elementów natury. Znalazła fragment ich wycieczki na kreml – zawierały, oprócz typowego jak na niego, poetyckiego opisu również skromną ilustrację, na kolejnej stronie zaś zdjęcia z tamtego wyjazdu. Co ciekawe, miała kilka fotografii, o których sama nie wiedziała. Cztery cyfrowe obrazy, ułożone na jednej stronie, przedstawiające ją w różnych sytuacjach – jej śmiech, jej niewinny uśmiech, jej zamyśloną twarz patrzącą na chłodny zachód słońca oraz zdjęcie na którym przytulała się do swojej najlepszej przyjaciółki.


Wróciliśmy z Rosji. Trochę źle czułem się z faktem, że dla większości mojej klasy był to tylko pretekst, by odpłynąć w królestwo Dionizosa, a nie by poznać ciekawą, orientalną kulturę tej części świata. Nauczyciele byli ślepi z własnej woli, nie mam im tego za złe. Młodzież musi się wyszaleć. Ale na szczęście, mogę to powiedzieć z pełną ulgą w sumieniu i głowie, nie wszyscy tak to potraktowali. Alicja chyba jest trochę podobna do mnie. Magnetyzm? Nie wiem. Jest bardziej tajemnicza niż kocica chodząca własnymi drogami. Jak bardzo próbuję jej powiedzieć cokolwiek, mam coś pokroju tremy i paraliżu mięśni języka. Czuję się, jak gdyby struny głosowe mi się rozstroiły. Boje się, że mnie wyśmieje. Dużo kobiet tak by zrobiło. Przecież jestem dla nich kimś z innego świata, żyjącego na granicy snów i jawy.
O czym myślisz przed zaśnięciem? – spytała mnie dziś. Siedziałem sam szatni, bo jako jedyny nie pomyślałem, by sprawdzić na którą godzinę powinienem się stawić. Ona była druga. Tak wyszło z naszej konwersacji, która zaczęła się od zwykłego narzekania na system informowania uczniów o odwołaniu lekcji. Potem rozmawialiśmy o pomysłach na przyszłość. I potem padło to pytanie. O czym myślę przed snem? Szczerze to o tym, że chciałbym się zakochać – człowiek bez miłości to człowiek który nie żyje a egzystuje. Żadnej jednak nie potrafiłbym oddać całego siebie. Żadna by mnie nie zrozumiała.


- A mówił że z romantykami nie ma nic wspólnego – uśmiechnęła się. Po raz pierwszy tego dnia. Tak wspomniała sobie inną sytuację, kiedy zmartwiona wynikami egzaminu rocznego z historii był jednym który potrafił ją pocieszyć i zmotywować do dalszej pracy. Człowiek cień, którego było pełno i jednocześnie nie było go widać. To przecież on, a nie samorząd, rozwiązywał problemy z nauczycielami, załatwiał wycieczki i pomagał zrozumieć niektóre zagadnienia. Przecież uczyła się z nim do sprawdzianu semestralnego z matematyki. Jak dziwnie było przypomnieć sobie, że nigdy mu za to nie podziękowali. W sumie, to nikt go nie znał. Na pogrzebie oprócz niej, były jeszcze trzy osoby z naszej klasy. Widać, nie wszyscy skojarzyli, o kogo chodzi.
Kim dla nich był? Nie wiedziała. Z jednej strony był kimś, a z drugiej nikim.


Do matury zostało czterysta dni. A ja o niej nie myślę. Egzamin dojrzałości? Każdy przyjmuje go na zasadę potrójnej litery Z – Zakuj, zdaj zapomnij. Pierwszy lepszy student politechniki nie wymieni ci utworów Goethego które czytał, a student dziennikarstwa nie wie, co to wzór Herona. Uczymy się nie myśleć. Uczymy się o tym, jak ważne jest być dwulicowym. Jak prawo nie jest dla ludzi a dla tych, którzy umieją je omijać. Przykład najlepszy – mój kolega na fakultetach uczył się o tym, jak wykorzystywać błędy w procedurach maturalnych na swoją korzyść. Inny – moja koleżanka napisała za dobrze próbną maturę, nie zmieściła się w kluczu. Co się stało z tym światem? Wpajaną nam wartością jest donosicielstwo, a miłość ukazuje nam się w mało smacznych aktach jako tylko tą cielesną. Platon przewraca się grobie. A gdzie te proste momenty? Gdzie niewinne spojrzenia, szukanie ukochanej osoby we własnych myślach przed snem, w końcu pierwszy pocałunek, kupowanie kwiatów, a potem, po wielu miesiącach zdobywania zaufania, próby wspólnego snu. Czuję się jak ostatni samuraj na placu boju, otoczony przez nowoczesną, niehonorową armię.


Przyznała mu rację, sama łapiąc się na tym, że przecież sama straciła dziewictwo z chłopakiem po kilku miesiącach. No proszę, pomyślała, ile mądrych myśli trzymał w sobie. Był faktycznie jak ostatni samuraj. Sam na placu boju, otoczony przez to, przeciwko czemu walczył, nie mogąc pogodzić się z porażką, staje do ostatniej w życiu szarży.
- Niby taki cichy, a w środku jaki bojownik – powiedziała to strasznie głośno – A wszyscy mieli cię za przysłowiową ciotę. Obrażali cię za twoimi plecami, wyśmiewając twoje ideały. Ty tylko udawałeś, że nie słyszysz.
Po opisie kilku miesięcy natrafiła na wpis z pierwszego dnia trzeciej klasy liceum.


Coś jest ze mną nie tak. Boje się. Nigdy tak się nie czułem. Jestem jak Prometeusz, któremu orzeł wygryza wątrobę. Ból jednak dosięga mnie z klatki piersiowej. Nawet nie ból. Dziwne uczucie pustki. Tak, jakby wokół mnie miał powstać wielki, podobny wałowi Hadriana obiekt, którego zadaniem jest pozostawić mnie w całkowitej ciemności. Jest tylko jedno wyjście, jakoby drzwi. Co się ze mną dzieje? Czyżby dopadła mnie klątwa, która zgubiła setki męskich głów? Oby nie, to ostatni rok. Potem będę znowu wolny. Przeanalizowałem kartki, na których pisałem słowa swojej historii. Większość to zdania negatywne, poza kilkoma. W tym i Ona. Kwiat nasturcji w ogrodzie pełnym chwastów, anioł pośród diabłów, człowiek pośród wilków. Tylko czy ona to wie, to jest problem. Nie umiem mówić, jestem słaby. Mają rację, że się ze mnie śmieją. A jeśli mam szansę?


- Co? – zdziwiła się - Że niby on?
Patryka zapamiętała jako chłopaka przeciętnej urody, który wydawał się być bliżej bycia pustelnikiem. Jednak była pewna, że gdyby znalazł dziewczynę, byłaby ona najszczęśliwszą kobietą na świecie. Bo taki chłopak, pełen szacunku dla przeciwnej płci, wierny i szlachetny to skarb, którego każdy powinien szanować. Nie przychodził pijany do domu…


Upiłem się. Już więcej jej nie zobaczę. Dzisiaj pożegnaliśmy się. Rodzicom powiedziałem, że to stres pomaturalny i że mi przejdzie. Nie wiem ile tego gówna w siebie wpakowałem. Nie mogę przestać myśleć o niej. O tych drobnych gestach, o uśmiechach, o radości jaką mi sprawiała sama jej obecność. Mogła by być moim ideałem, moją królową, której oddawałbym hołd, ale to wszystko stracone. Byłem tchórzem. Przejdzie mi. Każdemu przechodzi. Jestem otoczony Wałem Hadriana. Nie muszę się obawiać o miłość.


- O matko, to on tak się zakochał? – pytała, czytając wiersz za wierszem, jakie pisał do swojej ukochanej. Żaden chyba nie dostał się w jej ręce. – A szkoda – powiedziała bardzo głośno, zastanawiając się nad nimi – może zmieniłaby zdanie? Takiemu wyznaniu żadna kobieta nie mogłaby się oprzeć. Ach, żeby mnie tak ktoś pokochał!
Poczęła przeglądać dalej wiersze, gdy nagle zamarła. Poczuła niemożliwy chłód i ucisk w klatce piersiowej, jakby ktoś wbijaj w jej serce lodową igłę.


Pięknaś jak bogini z południa
Błękit twego oka jak studnia
Głęboki. To ja, stary amant
Wygłaszający ostatni dramat!
Kochałem cię za myśl i dusze
Bez ciebie nieludzkie katusze
Przeżywałem, tego nie poznałaś
I ze mną niestety nie przeżywałaś
Bo nie byłem dość odważnym
A więc i  nikim ważnym
Kocham cię nadal, jakom żyw
Ale to był chyba mój ostatni zryw


Ostatni wiersz rozpoznała. Dostała taki sam trzy miesiące temu od tajemniczego nieznajomego, który ponoć był w niej zauroczony. Nagle wszystkie obrazy zaczęły jej się w głowie układać. Łączyła: fakt za faktem, wspomnienie za wspomnieniem. I następna strona pamiętnika, mimo że pokreślona, wszystko wyjaśniła.


Koniec! Kurwa koniec! Ma chłopaka! Spała z nim! Kurwa mać! Jestem zrozpaczony. Moja cała osoba poszła się jebać, by mnie wkurwić i zalać mi oczy myślami o tym, że trzyma ją ktoś inny, że ktoś inny szepcze jej do ucha czułe słówka a potem ją pierdoli! Czemu? Czemu kurwa znowu ja? Mam wizje tego, jak śmieje mi się prosto w twarz z wartości, jakimi się kierowałem. Jakim byłem kurwa kretynem! Jakim byłem kurwa frajerem! Taki jak ja nie nadaje się na ten świat! On mnie rozpierdoli od zewnątrz i wewnątrz – moje ciało zgnije w jakimś rynsztoku a dusze potnie jakiś diabeł i połamie kołem. Ręce mi się trzęsą. Wódka stała mi się przyjaciółką w ostatnich dniach, taką jedyną siostrą! Dla niej mógłbym kurwa wszystko! Czemu ją pokochałem?! Nigdy tego nie chciałem! Nigdy! Żebym ja jej nie pokochał, to ja… byłbym… byłbym… byłbym wolny, jak sokół na polskim niebie. A tak? Rozpierdalam pół pokoju. Koniec! Mam kurwa dość! To boli! Za bardzo boli! Nie mogę spać, bo widzę tylko ją! W objęciach innego!


Płakała. Poczuła, że tęskni do czegoś, co nigdy nie miało miejsca. Jakiegoś wspomnienia, które nigdy się nie wydarzyło i nie zapisało w jej pamięci, a które jak żywe stanęło przed jej oczami. Krzyczała, tłukąc rękami o ścianę. Czemu była taka ślepa? Mogła uratować go i mieć wspaniałego faceta. Spojrzała jeszcze raz na jego twarz, która migała w tle. Odszedł ktoś wyjątkowy. Ostatni taki swojego rodzaju.

Ostatni. 

niedziela, 22 września 2013

Polski Wrzesień


Gdy ciężkie ciało Nandora Guelnimo osunęło się na podłogę octagonu, tysiące Polskich kibiców nie mogło pohamować radości. Oto pierwszy raz w historii Polak wygrał pojedynek w królewskiej kategorii w UFC. Drugie z rzędu zwycięstwo w debiucie reprezentanta naszego kraju w największej światowej organizacji na świecie może napawać nas dumą. Polacy pokazali w obu walkach wielkie serce i zdolność do powracania z opresji. Czy jednak walka w królewskiej kategorii była dobra, albo lepsza od walki lżejszego Piotrka Hallmanna?
Zarówno Daniela Omielańczuka jak i Nandora zmęczyła pierwsza runda, co wpłynęło na przebieg reszty pojedynku. Druga runda, nie licząc zrywu Daniela, była bardzo pasywna, w której lepiej prezentował się Nandor. Trzecia odsłona zapowiadała się podobnie do drugiej, gdy niespodziewanie nasz zawodnik uderzył mocnym lewym sierpowym, który posłał na deski Austriaka. Wielu ludzi uważa ich walkę najgorszą walką MMA jaką widzieli. To gdzie oni byli, kiedy Dawid Ozdoba był dyskwalifikowany za unikanie walki z Robertem Burneiką? Gdzie byli podczas drugiej rundy walki Soa Paleileia z Nikita Krylovem? Przejrzałem forum sherdoga – nawet tam  nie znalazłem tylu krytycznych komentarzy ile wychodzi spod klawiatur Polskich użytkowników. Zamiast doceniać ten Polski Wrzesień, krytykujemy chłopaka, który dał walkę życia. Słyszę również głosy o tym, że Omielańczuk nie należy do naszej czołówki, więc miejsca w UFC nie zagrzeje. A ja się pytam – o ilu zawodnikach mówiło się, że nic z nimi nie da się zrobić, a w następnym pojedynku pokazywali się z jeszcze lepszej strony?
Co według mnie powinien poprawić Daniel? Moim zdaniem do poprawy jest tylko kondycja. Może zamiast na trzy powinien przygotowywać się na sześć rund - Cain Velasquez do walki z Juniorem Dos Santosem przygotowywał się w sparingach dziesięciorundowych. Wielu ludzi narzekało na gameplan rodaka. Z tego co ja widziałem, Daniel niepotrzebnie wchodził w klincz, w stójce wszystkie jego ciosy trafiały celu. Ale łatwo jest nam tak mówić, gdy siedzimy przed ekranami monitora i piszemy co nam do głowy wejdzie. Zawodnicy wchodzą w klincz w główniej mierze by uniknąć nokautu. Gdyby Omielańczuk stał twardo na nogach, walka skończyłaby się w drugiej rundzie, jednak nie wiem, czy ta sama ręka poszłaby w górę. Na pewno mógł Daniel mniej kopać wysokich, okrężnych kopnięć. W drugiej rundzie były bardzo czytelne i szybko wypompowały go z resztek sił. Gdyby kopał je rzadziej i na przykład po kombinacji przedni prosty, niskie kopnięcie, wysokie kopnięcie miałby większe szanse na zaskoczenie Nandora.
Niemniej, życzę Danielowi powodzenia. Może nie zdobędzie pasa UFC, ale powinien utrzymać się w UFC trochę. Na razie cieszmy się tym jakże pięknym Polskim Wrześniem.

P.S. Mam również nadzieję, że dobra passa Nastula Team utrzyma się jeszcze tydzień i pewien Polski medalista olimpijski również wygra swój pojedynek. ;)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Dziwny jest ten świat



Ile razy wydawało wam się, że jesteście czegoś pewni, a tu nagle bach, wszystko wywrócone do góry nogami, rzeki płyną w przeciwnym kierunku, ogień jest zimny, lód jest gorący, prawo grawitacji nie działa, roślinożercy jedzą mięso, mięsożercy rośliny, a naszym prezydentem zostaje Czeczen o Jamajsko-Armeńskich korzeniach?  Tak właśnie czuł się przeciętny fan wszechstylowej walki wręcz, oglądając główną kartę UFC on FOX Sports 1. Zdecydowani faworyci - to jest Joe Lauzon, Uriah Hall, Alistair Overeem i Maurício Rua - przegrali swoje pojedynki. Oglądając to na żywo nuciłem sobie w głowie piosenkę „Dziwny jest ten świat” i ona idealnie odwzorowuje wrażenia z dzisiejszej nocy. Mało kto wierzył bowiem w zwycięstwo Sonnena czy Browne’a, a już na pewno nikt nie dawał szansy Jamesowi Howardowi i Michaelowi Johnsonowi.
O ile jestem w stanie zrozumieć przegraną Overeema – wszak to waga ciężka, tutaj jeden cios przesądza o wszystkim – i Shoguna – Sonnen mógł kontrolować ten pojedynek równie dobrze co i być nokautowanym, szans na to było 50%. – to nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego Joe Lauzon, świetny grappler, stał jak kołek przez piętnaście minut, nie próbując obalać swojego przeciwnika, o którym wiadome jest, że ma gorszą grę parterową. Nie mógł nie tylko odnaleźć dystansu, ale również w jego głowie coś było nie tak przez całą walkę. Może coś go bolało, albo był chory? Musimy czekać na oficjalne oświadczenie Lauzona w tej sprawie.
Co teraz z przegranymi? Lauzon i Rua są bezpieczni: fani ich kochają mimo ich dzisiejszych występów, ale te porażki definitywnie wycofały ich z gry o większe stawki w swoich kategoriach. Hall prawdopodobnie zostanie wyrzucony z UFC – obie walki z jego udziałem były bardzo słabe. Problemem jest Overeem. Ma wysoki kontrakt, jest świetnym narzędziem marketingowym oraz widać było po walce z Brownem że przyłożył się do treningów, ale zabrakło mu szczęścia. Z drugiej strony, to jego druga porażka z rzędu. Więc albo dostanie ostatnią szansę, albo będzie zmuszony zmniejszyć swój kontrakt.
Wygrani z dzisiejszych starć mocno podskoczą w rankingach UFC. Johnsona zestawiłbym z Fisherem albo Stoutem, Howardowi dałbym Natala a Browne’owi rewanż z Silvą. Do Sonnena natomiast ustawia się długa kolejka rywali. Wanderlei, Machida, Belfort – Brazylijczycy chcą pomścić chyba porażkę swego rodaka. Brakuje jeszcze tylko Lil Noga i samego Andersona! Sam Dana White jest bardzo pozytywnie nastawiony na walkę z Belfortem. Pozostaje nam tylko czekać.
Wiem jedno - nie chcę być w skórze Joe Silvy przy układaniu rozpisek na najbliższe miesiące…

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Noc




Noc, czego nie ma widzę przed oczami
Noc, którą w łóżkach spędzamy sami
Noc, pełna nostalgii, złych wspomnień
Noc, wiodąca nas ku wystąpień
Noc, o cichej przeszłości
Noc, o głośniej przyszłości
Noc, uczucia, pasja, rozum, złość
Noc, która pogrążą nas w nicość


Śniłaś, śniłaś mi się raz kolejny
Noc, los jest bardzo chwiejny
Deszcz nie zmył mego uczucia
Noc, w dłoni brakuje już czucia
Piszę, jak gdyby pijany miłością
Noc, a mimo to wdech nienawiścią
Walczę o nasze wspólne zbawienie
Noc, a dostaję tylko potępienie
Piję samotnie do twego zdjęcia
Noc, moja dusza jest do wzięcia
Tęsknię, za swoim marzeniem
Noc, teraz jest tylko wspomnieniem


Noc, czego nie ma widzę przed oczami
Noc, którą w łóżkach spędzamy sami
Noc, pełna nostalgii, złych wspomnień
Noc, wiodąca nas ku wystąpień
Noc, o cichej przeszłości
Noc, o głośniej przyszłości
Noc, uczucia, pasja, rozum, złość
Noc, która pogrążą nas w nicość


Ogień, teraz praktycznie zgaszony
Noc, ja sam nadziei pozbawiony
Drzewo wiary zwalone od przemocy
Noc, ale ja ciągle czuję się w jej mocy
Wódka przenosi w wymiar cudowności
Noc, największa próba dla wierności
Nauczyli mnie na zawołanie umierać
Noc, nie ma już co po niej zbierać

Noc, czego nie ma widzę przed oczami
Noc, którą w łóżkach spędzamy sami
Noc, pełna nostalgii, złych wspomnień
Noc, wiodąca nas ku wystąpień
Noc, o cichej przeszłości
Noc, o głośniej przyszłości
Noc, uczucia, pasja, rozum, złość
Noc, która pogrążą nas w nicość

Umarli nie mają prawa głosu
Noc, Postrach na skraju donosu
Ja, postradają większości zmysłów
Noc, zamykają wielką księgę przysłów
Gdy moja poezja płynie prosto z serca
Noc, ktoś mi w nim dziurę wywierca

Noc, czego nie ma widzę przed oczami
Noc, którą w łóżkach spędzamy sami
Noc, pełna nostalgii, złych wspomnień
Noc, wiodąca nas ku wystąpień
Noc, o cichej przeszłości
Noc, o głośniej przyszłości
Noc, uczucia, pasja, rozum, złość
Noc, która pogrążą nas w nicość

niedziela, 2 czerwca 2013

Dwie Strony Medalu - Bedorf vs Nastula


Gdy na KSW 22 Paweł Nastula i Karol Bedorf wygrali swoje pojedynki, nikt nie miał wątpliwości, że dwóch czołowych, Polskich ciężkich w końcu musi spotkać się w ringu. Do konfrontacji dojdzie na gali KSW 24. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że zwycięzca zabierze również do domu pas Federacji KSW wagi ciężkiej. Fani Wszechstylowej Walki Wręcz podzielili się na dwa obozy, zarzucające siebie nawzajem argumentami, które mają wykazać zwycięstwo jednego bądź drugiego zawodnika. Często argumenty dochodzą do skrajności absurdu(Nastek wychodzi do Peji, a Bedorf do Bonobo, więc logicznym jest, że Nastula wygra, bo ma lepsza muzykę na wejście) lub niedocenia się zarówno Pawła jak i Karola. A jak jest naprawdę?

Ogólne Porównanie

Paweł Nastula
Imię i Nazwisko
Karol Bedorf
Warszawa 26.06.70
Miejsce i rok urodzenia
Szczecin 27.09.83
5-4
Rekord MMA
9-3
185 cm
Wzrost
188 cm
Edson Drago (SUB)
Jimi Ambriz (TKO)
Ważniejsze zwycięstwa
Francis Carmont (DEC)
Oli Thompson (DEC)
Antonio Rodrigo Nougeira (TKO)
Alexander Emelianenko (SUB)
Josh Barnett (SUB)
Ważniejsze porażki
Aleksy Olejnik (SUB)
Roger Llorent (DEC)
  

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest różnica wieku obu zawodników. Bedorf jest o trzynaście lat młodszy od swojego rywala. Jest również wyższy, a wraz z tym ma i większy zasięg rąk i nóg. Jednak należy zwrócić uwagę na przeciwników, z którymi walczył Nastula. Barnett, Emelianenko, Nougeira – czołówka ówczesnego MMA. W dodatku, jeśli ktoś obejrzy walki Pawła w PRIDE, zauważy, że, że przez większość czasu Nastula dominował swoich przeciwników, którzy przecież powinni go roznieść w góra dwie minuty! Mało tego, Nougeira w wywiadzie po walce chwalił Nastulę, nazywając go swoim najtrudniejszym przeciwnikiem w karierze, a Alexander Emelianenko przyznał, że był bliski odklepania dźwigni na łokieć, jaką założył mu Polak. Przewaga doświadczenia przemawia więc za Nastulą.

Mocne i słabe strony

Gdy ogląda się walki Pawła Nastuli, nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest bardzo dobrze poukładanym bokserem. Faktem jest również, że Paweł ma nabyty tak zwany instynkt mordercy – idzie za ciosem, gdy widzi możliwość zakończenia wali przez KO, nie waha się. Stójka Nastuli ma jednak jeden minus – brak kopnięć. Parter Pawła składa się, jak na byłego judokę przystało, z dźwigni na staw łokciowy i dźwigni na bark. Te dwie techniki Nastula opanował jednak do perfekcji, co czyni z niego groźnego rywala nawet z pleców
Po drugiej stronie barykady mamy Karola, który poprawił elementy tajskiego boksu. Klincz i kolana studziesięciokilowego szczecinianina mogą siać spustoszenie nawet na najbardziej wytrzymałych głowach, a długi zasięg nóg pozwalałby na kończenie rywali przez fenomenalne kopnięcia. Czemu piszę w czasie przyszłym niedokonanym? Bo Bedrofowi brak takiego właśnie instynktu zabójcy. Nie potrafi wyczuć, kiedy może skończyć walkę przed czasem. Ponad połowę swoich pojedynków rozstrzygnął decyzją sędziów. Karolowi brakuje siły w ciosach i odrobiny wiary w to, że może zakończyć pojedynek przed czasem, czego dowiódł w walce z Olim Thompsonem.

Prawdopodobny przebieg pojedynku

Początek rundy będzie należeć do Pawła. Bedorf potrzebuje zazwyczaj czasu aby się rozkręcić. W środkowej fazie pierwszego starcia szanse się wyrównają, a szczecinianin pójdzie po pierwsze sprowadzenie i do końca rundy zależy Pawła.
Druga runda rozpocznie się już pod pełne dyktando Karola. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że Bedorf wypunktuje Nastulę 10-8. W trzeciej rundzie, obaj zmęczeni, zaczną wymieniać ciosy, by po chwili sprowadzać się na ziemię.

Ostateczny werdykt

Stawiam, że wygra Karol Bedorf poprzez decyzję sędziów (2x 30-26, 30-27).