poniedziałek, 23 grudnia 2013

To my Polacy...


To my Polacy…

Jedność narodowa – jest źle!
Czasami, jak czytam komentarze pod artykułami i newsami na Onecie, Wirtualnej czy Interii, jestem skłonny uwierzyć w twierdzenie o wiecznym niezadowoleniu naszego narodu – podatki za duże, rząd kradnie nasze pieniądze, TVN to prorządowa propaganda i tym podobne perełki. W sporcie podobnie – nasze „orły” nie dostały się na mundial, siatkarze nie wygrali złota na zeszłorocznej olimpiadzie więc są źli i do niczego w ogóle. Nie widzimy sukcesów naszych skoczków (z ręką na sercu, kto ogląda bez Małysza?). Słowem – narzekanie mamy we krwi. Jednak do tej pory sądziłem, że mój ukochany sport, czyli MMA, dał radę sam sobie odpowiednio wyedukować środowisko, by wierni fani mogli cieszyć się z sukcesów naszych. Niestety, KSW 25 całkowicie wyrzuciło moje przesądy do kosza, a zastąpiła je fala czarnego tsunami problemów, którego to jad był wylewany na naszych zawodników i nie tylko.

Problem pierwszy – Piotr Strus.
Najwięcej jadu wylało się podczas walki otwierającej główną kartę ostatniego tegorocznego wydarzenia KSW. Piotr Strus podchodził do tego starcia po pamiętnej porażce z Azizem Karaoglu, gdzie został brutalnie znokautowany. Nie dziwne zatem, że ten pojedynek będzie chciał rozwiązać bardziej taktycznie. Piotrek nastawił się na punktowanie Horwicha w stójce i wykorzystywanie wszystkiego, by nie znaleźć się na ziemi, w czego efekcie uporczywie chwytał się lin ringu za co – to ważne! – został ukarany odjęciem punktu. W wyniku wszystkiego, co opisałem wyżej, Strus wygrał większościową decyzją sędziów, którzy punktowali odpowiednio: Wojsław Rysiewski 29-27, Irena Preiss 28-28 i Szymon Bońkowski 29-28. Jak wygrał, to w czym problem?
Problem pojawił się w momencie, kiedy ludzie od kilku gal KSW próbowali udowodnić beznadziejną pracę sędziów, stronnicze wyniki i teorię, jakoby by pokonać Polaka na KSW, trzeba go skończyć przed czasem. Ich oczy nie widziały pięknych poddań na gali, nie widziały całej tej magicznej otoczki, ją stworzyli panowie Lewandowski i Kawulski. Ich oczy widziały tylko błędy, potknięcia. Krytyka osiągnęła swój szczyt w momencie, gdy jeden z internautów twierdził, że formą agresji jest stanie bliżej środka ringu gdyż pozwala to wywierać presję na rywalu. W życiu nie widziałem bardziej nieprzemyślanego komentarza niż ten. Stanie na środku ringu o niczym nie świadczy, co pokazał chociażby Carlos Condit w pojedynku z Nickiem Diazem. Diaz stał bliżej środka oktagonu, ale będący z postawie defensywnej Carlos punktował go ciosami prostymi. To samo mogliśmy oglądać tutaj. Strus WYPUNKTOWAŁ  Horwicha w rundzie pierwszej i trzeciej. Nie wdawał się w bijatykę, gdyż widział, że jeden źle przestrzelony cios i może się znaleźć na ziemi. Horwich w stójce nie robił absolutnie nic – był tym samym, flegmatycznym zawodnikiem którego mieliśmy okazję oglądać wcześniej.
Dużym sporem jest tutaj druga runda, którą wielu daje Amerykaninowi. Ja się pytam - za co? Za dwa sprowadzenia, po których Horwich nie zadał nawet ciosów? Za to, naprawdę, większość ludzi jest skłonna dać mu 10-9? Przy przewadze w stójce jaką miał Piotrek? Powtórzę się, ale – Horwich ani razu w stójce nie zagroził Strusowi, gdy ten kąsał go swoimi kombinacjami. Na żywo punktowałem tą rundę na remis. Po oglądnięciu jej raz jeszcze skłaniam się po przyznanie jej Strusowi.
Moja punktacja na żywo – 30-28, co po odjęciu punktu daje nam 29-28, Strus. Teraz jestem skłonny sędziować tą walkę na 29-27. Remis Ireny Preiss wydaje mi się naciągany, ale da się go obronić. Nie przemawia kompletnie do mnie żaden argument – bo takiego nawet nie ma – by przyznawać którąkolwiek rundę Amerykaninowi. Tym bardziej nie przemawia do mnie Teoria, że aby pokonać Polaka, trzeba go skończyć przed czasem. Osoby, które to mówią, nie oglądały KSW 15, kiedy to polegli DECYZJAMI Karol Bedorf czy Łukasz Jurkowski.

Problem drugi – Mamed Khalidov
Nie pomyliłeś się. Nasz(o to też jest kłótnia, ale nie uprzedzajmy faktów)najlepszy polski zawodnik bez podziału na kategorie wagowe, numer 10 na świecie, jest przez ŚRODOWISKO potępiony! Dlaczego? Bo dokonał wyboru. Czeczen wybrał opcję, która według niego była najlepsza czyli walki w KSW. I chwała mu za to! Tak, nie przesłyszeliście się! Dziękuję, że Mamed nie poszedł do UFC. Gdybyśmy wysyłali ten nasz towar do stanów, to cały rynek w Polsce przestałby istnieć. KSW nie jest dla środowiska, tylko dla tak pogardzanej przez owo środowisko masy. Środowisko miało swój sprawdzian, który nie zaliczyło – MMA ATTACK 4 miało być galą dla fanów. Jak się skończyło, wiemy.
Dlaczego więc uparcie wysyłamy Mameda za ocean? Bo nie mamy nikogo innego, kto poradziłby sobie z czołówką? Rok temu to miało sen. Dzisiaj jest to wielka bzdura. Piotr Hallmann jeszcze się nie rozwinął maksymalnie, podobnie Krzysiek Jotko, który przecież walczy w tej samej kategorii wagowej co supergwiazda KSW. Daniel Omielańczuk ma natomiast tą przewagę, że walczy w wadze ciężkiej, gdzie znajdują się takie nazwiska jak Brendan Schaub czy Pat Barry. Waga ciężka w każdym sporcie walki opartym na uderzeniach prezentuje niski poziom (wyjątek to K1). Środowisko powoli to rozumie. Ale nie może odpuścić sobie okazji, by skrytykować Mameda. Mamed u Kuby Wojewódzkiego? Robi z siebie błazna! Mamed w M jak Miłość? Skok na kasę! Mamed w reklamie śnieżki? Skok na kasę! Część środowiska robi z Mameda łasego na kasę faceta bez żadnych ambicji, często w sposób tak obraźliwy, że nawet nie przystoi tego dać jako ocenzurowany cytat.
Jednak teraz i to nie wystarcza. Dlatego zaczęto przyczepiać się do pochodzenia Mameda. I tu już krew zagotowała się we mnie najbardziej. On przyjechał tutaj tylko by studiować i wrócić do kraju pogrążonego wojną. Polskę pokochał tak bardzo, że chce ją reprezentować na arenie między narodowej, kocha ten kraj bardziej niż niektórzy prawicowi politycy. Ale nie. Trzeba skrytykować. Że innowierca, żeby wracał skąd przyjechał. Żeby uciekł. Podobne komentarze lecą w stronę urodzonego w Polsce Roma, Gerarda Lindnera, który ma przez to czasami zamiar uciec z Polski do Niemiec, gdzie nie będzie się przyznawał do tego, skąd jest! Czy naprawdę tak bardzo chcecie by Mamed spakował manatki i wyprowadził się do Ameryki, Kanady czy nawet Niemiec? Tak bardzo jest wam to potrzebne?
Co by się stało gdyby Mamed wyjechał? Koniec Polskiej sceny MMA. KSW musiałoby zwinąć manatki → brak dużego MMA w otwartej telewizji → brak sponsorów gotowych wykładać pieniądze na gale → MMA wraca do podziemia, a o drugiej gali UFC w Polsce można sobie pomarzyć. Myślicie że czemu UFC zwraca w naszym kierunku uwagę? Bo podoba im się styl Polaków? Nie! Bo to biznes, który na razie się w Polsce sprzedaje.

Problem trzeci – Freak Fighty
Samo środowisko, które tak uporczywie próbuje dowieść porażki Strusa i wysyła Mameda za granice, jest również przeciwne wszelkiego rodzaju Freakom. Jednak, uwaga, tylko na KSW! Już teraz wysyłają Trybsona na bój z Dawidem Ozdobą na MMA Attack 4, widzą pojedynek Bonusa BGC jako main event gali w poznaniu oraz chcą, by Łukasz Jurkowski wrócił ze sportowej emerytury, by podjąć rękawice z tak wszechobecnie pogardzanym Najmanem. Nie mogli by jednak przeżyć ŻADNEGO z tych zestawień na KSW. Szczyt hipokryzji osiągnął moment po KSW 23, kiedy to Iwona Guzowska oficjalnie ogłosiła podpisanie kontraktu z polskim gigantem. Komentarze w stylu „po co to?” czy „nie mam zamiaru oglądać cyrku” były wszechobecne. W czym problem? Gdy Artur Mazur dwa miesiące wcześniej donosił o Iwonie w owym MMA Attack, zachwytów nie można było zliczyć.
Na swoją obronę środowisko podaje, że chodzi im tylko o KSW, które podobnież może się wybić samą sportową rozpiską. No, niby mogą. Zapełniają halę pokroju Torwaru czy Orlen Areny (5000-6000 biletów). O Ergo czy Atlas Arenie nie mówię, bo to za wysokie progi na taką rozpiskę. I dlatego potrzeby jest zawodnik, który ściągnie publikę. Jeśli przez dłuższy czas kibic nie dostanie niczego wartego uwagi, przestanie taki produkt oglądać (mniej więcej tylko dlatego raz do roku dostajemy rozpiskę pozbawioną największych sław KSW).
Ale środowisko wie lepiej. Dla nich najlepiej, by każda rozpiska miała nikomu nie znanych młodych i gniewnych, którym KSW zapłaci z niczego. Nie! Duet Kawulski i Lewandowski nie robią gal charytatywnych. Oni muszą na tym zarobić. I chcą zarobić DOBRZE. To biznes. Na ich miejsce w Polsacie otwarcie poluje przynajmniej kilkunastu reżyserów, mających pomysły na reality show, kolejne programy pokroju „X Factor” czy „Mam Talent”. To walka o pomysł, który przyciągnie widza. Dlatego, jeśli Freaki mają dać KSW miejsce w Polsacie, powinno się je tolerować.
Nam Polakom wszystko przeszkadza. Tego nie da się ukryć. Dlatego też ci, którzy faktycznie myślą, piszcząc swoje komentarze, zostają dziennikarzami. Ci, którzy nie myślą, zostają szarymi użytkownikami Internetu.

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

Stanisław Lem