wtorek, 9 grudnia 2014

Kompleks niższości

Już raz pisałem o specyficznych cechach naszego narodu. Faktem jest, że gdzie spotyka się trzech polaków, tam trzy racje, a czasami i więcej. Jednak tym jest właśnie dyskusja. Wyrabianiem własnej, niezależnej od nikogo opinii, na podstawie przedstawionych pod nos faktów. Opinia jak kobieta, zmienną jest, w zależności od przedstawionych właśnie faktów. Jednak ciągle, jest ona subiektywna.

Nie inaczej jest, gdy przychodzi do sędziowania walk. Sędzia wydaje opinię. Nie obiektywną, bo ta, jak pisałem, jest zawsze subiektywna. Muszą, dodatkowo, działać pod presją. Mają mało czasu na zastanowienie się, kto bardziej przeważał. Każda ich decyzja zostanie później oceniona przez fanów. Dobra nagrodzona brawami, nawet jeśli oklaski są bardziej w stronę zawodników. Zła zostanie wygwizdana. I wtedy będzie słychać, że sędzia kalosz. Potem słyszy się, jacy to niedobrzy sędziowie są na KSW, najlepiej niech w ogóle nie będzie Polaków, tylko zagraniczni sędziowie dadzą pewien spokój w decyzjach. Co jednak, jeśli zagraniczny sędzia również da wygraną niezasłużoną?

Istnieje pewien podejrzany trend, który utrzymuje się od dłuższego czasu w społeczności ludzi, którzy mają się za "fanów prawdziwego MMA", "prawdziwych fanów MMA", reszcie zarzucają niewiele jasną "Januszowość". I o ile ten termin już brzmi podejrzanie - bo czym jest właściwie prawdziwe MMA nie potrafi mi określić nikt po dziś dzień, podając bajki o ustawianiu walk - to jego następstwa są zaskakujące. Każdy prawdziwy fan mieszanych sztuk walki punktuje walki swoich rodaków przeciwko nim. Jeśli Polak, jakimś dziwnym cudem, wygrał wyrównany pojedynek, to zarzuca się, że sędziowie źle wydali OPINIĘ, że Polak powinien przegrać. Zaczyna się potem wiązanka nic nie zrozumiałych zwrotów, z których ktoś kogoś nazywa cebulą, ktoś porównuje do leminga. Dyskusja przemienia się w konkurencję, kto mocniej dołoży do pieca o nazwie "Hejt". Hejt, bo inaczej tego nazwać nie można. Nie jest to konstruktywna krytyka. Często nie jest poparta logicznym rozumowaniem. Dla nich jest to jednak w porządku. Bo rzetelność, to w dzisiejszych czasach nic innego, jak szukania dziury w całym i podkreślania, jacy to my źli nie jesteśmy. Rzetelność, to ciągły pesymizm.

Oczywiście, w drugą stronę przesadzać również nie wolno. KSW popełnia błędy. Ciągle się rozwijają, nie mają konkurencji na karku. Jednak to nie jest firma prowadzona hobbystycznie. A przynajmniej taką już nie jest. To marka komercyjna. Martin Lewandowski i Maciek Kawulski chcą przede wszystkim zarobić na swoim produkcie. I do tej pory robią to genialnie. Nie podoba wam się, że KSW inwestuje w Pudzianowskiego, sprowadzając mu podejrzanych rywali? Że walki są łatwe do typowania? Nie oglądajcie. Te maksymalnie tysiąc osób nie przybliży KSW do promotorskiego raju. Niech prawdziwi kibice MMA, bojownicy tego sportu, urządzają bojkot z nad swoich klawiatur nie oglądają. Nie męczcie nas potem, że dla was jedyną słuszną zasadą, jaką powinien wprowadzić duet właścicieli KSW, jest obowiązek przyznania zwycięstwa zawodnikowi z zagranicy, jeśli ten nie zostanie znokautowany lub poddany. Bo oczywiście wszyscy wiemy, że Polacy są tak słabi w MMA, że decyzją nigdy nie wygrywają. Taki to nasz kompleks niższości.