środa, 25 września 2013

Ostatni...



Nie wiedziała, dlaczego tu przyszła. Była wesołą dziewczyną, lubiącą się w imprezach i zakupach, o lekkim pociągu do poezji i filozofii. Lubiła ubierać się w kolorowe ubrania, podkreślające jej beztroski charakter. Teraz przypominała swym ubiorem czarną wdowę o kasztanowych włosach i dużych, błękitnych oczach. Do jej uszu, zamiast topowych utworów z list przebojów, docierał dźwięk organ. Stary, barokowy kościół zapełniony był po brzegi - morze czarnych postaci zebrało się wokół dębowej trumny.
Po kolei przemawiali z ambony członkowie rodziny i bliscy zmarłego. Przedstawiali go, jako pogodnego, uczciwego, wiernego własnym ideałom i kreatywnego młodzieńca. Nikt nie poruszył przyczyn śmierci – każdy bał się zabrać głos w sprawie samobójstwa i jego przyczyn. Znowu uświadomiła sobie, że nie miała konkretnego powodu by przyjść. Zmarły był tylko jej kolegą z klasy, z którym straciła kontakt na rok. I dzisiaj ostatni raz mogła go zobaczyć, nim zamknięto wieko trumny.
Gdy, będąc już na cmentarzu, ksiądz wymówił „(…)i w proch się obrócisz”, chciała odejść. Zatrzymała ją siostra zmarłego.
- Miło że się pojawiłaś, Alicjo – powiedziała. Była twardą kobietą. Nie było po niej widać zmęczenia, smutku i cierpienia. Ale to były tylko pozory z kamiennej twarzy, pod którą skrywała się posiekana na drobne kawałki dusza, którą starał się poskładać anioł śmierci.
- Byłam mu to winna – odparła.
- Nie będę cię zatrzymywać, pewnie śpieszysz się na autobus. Ale – zrobiła długą pauzę. Chciała coś powiedzieć, ale nie umiała. Czego się obawiała? W końcu jak gdyby się rozmyśliła, jednak zrozumiała, że musi coś powiedzieć – mam coś dla ciebie
Sięgnęła do torby
- Co? – spytała Alicja
- Pamiętnik. Chciał, byś go dostała. Jest dedykacja na pierwszej stronie, z dnia w którym…
Alicja wzięła od niej niewielki, dziewięćdziesięcio kartkowy zeszyt w twardej, skórzanej okładce. Ukłoniwszy się, ulotniła się na autobus. Wewnątrz pojazdu przeczytała dedykację:
Dla Alicji od Patryka. Mam nadzieję, że będzie czytać moje myśli od początku do końca, linijka po linijce. Tylko wtedy wszystko zrozumie.
Zaciekawiona wstępem, przeszła do lektury.


Pierwszy dzień. Nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi ludzie. Nowe życie, rozpoczynam z białą kartą, na której mogę zapisać nie tylko kilka nowych, ciekawych zdań, ale mogę również te przykre. Jestem jednak dobrej myśli.
Cała klasa fajna. Chłopaków mam dziewięciu, dziewczyny piętnaście. Te pierwsze słowa mają na razie wydźwięk pozytywny, a zaczynane nimi zdania wydają się być pozytywne, jednak zawsze mogą się za nimi kryć podteksty, emocje, ukryte znaczenia, o których dowiem się przy ponownym przeczytaniu ich życiorysu, jak kolejnej książki. Dziewczyny są bardzo ładne, wydają się być malowane pędzlem prawdziwego mistrza. Czy jednak będą jak ten owoc, który skusił Ewę, co na zewnątrz piękny, w środku zabójczy się okazał?
- Ty to jakimś poetą jesteś? – pierwsza uwaga jednej z nich, gdy odezwałem się na pierwszej lekcji języka polskiego. Uśmiechnąłem się, w końcu ludzie mają jakoś tak, że każdego filozofa biorą za poetę w swoich fachu. Czy to złe, czy dobre, nie mnie oceniać.
- Taki ze mnie poeta, jak z Mickiewicza racjonalista. Mam po prostu serce i patrzę w serce. Patrzę tam, gdzie wzrok nie sięga i łamię to, czego rozum nie złamie. Ale nie obce mi są również nauki ścisłe – tak jej odpowiedziałem. Spodobało jej się to.


Zbliżała się do swojego przystanku. Chowając pamiętnik do torby wysiadła i udała się do domu. Budynek na przedmieściach był pusty – rodzice wyjechali na wczasy, a brat siedział na studiach po drugiej stronie Polski. Wzięła szybki prysznic, rozmyślając nad przeczytanym fragmentem – pamiętała całą wymianę zdań z chłopakiem. A więc to wtedy notował, uświadomiła sobie. A ona była święcie przekonana że to pilny uczeń i robi jakieś mapy myśli, z których będzie się uczył.
Odebrała wiadomości głosowe ze swojej sekretarki – podczas pogrzebu dzwoniła dwa razy mama, prosząc ją chcąc jej przypomnieć o jej obowiązkach domowych. Oprócz niej, miała jeszcze wiadomość od brata, który pochwalił jej się zaręczynami i chciał umówić się na spotkanie, by mogła poznać bratową.
Ubrana w dół od piżamy i sweter, posprzątała salon i zrobiła sobie obiad. Potem poszła do swojego pokoju. Z powodu nostalgii przejrzała album z liceum – Patryk pojawiał się dosyć często w tle. Wtedy postanowiła wrócić do lektury skórzanego zeszyciku. Kilka kolejnych stron zabierało obszerne opisy szkoły i elementów natury. Znalazła fragment ich wycieczki na kreml – zawierały, oprócz typowego jak na niego, poetyckiego opisu również skromną ilustrację, na kolejnej stronie zaś zdjęcia z tamtego wyjazdu. Co ciekawe, miała kilka fotografii, o których sama nie wiedziała. Cztery cyfrowe obrazy, ułożone na jednej stronie, przedstawiające ją w różnych sytuacjach – jej śmiech, jej niewinny uśmiech, jej zamyśloną twarz patrzącą na chłodny zachód słońca oraz zdjęcie na którym przytulała się do swojej najlepszej przyjaciółki.


Wróciliśmy z Rosji. Trochę źle czułem się z faktem, że dla większości mojej klasy był to tylko pretekst, by odpłynąć w królestwo Dionizosa, a nie by poznać ciekawą, orientalną kulturę tej części świata. Nauczyciele byli ślepi z własnej woli, nie mam im tego za złe. Młodzież musi się wyszaleć. Ale na szczęście, mogę to powiedzieć z pełną ulgą w sumieniu i głowie, nie wszyscy tak to potraktowali. Alicja chyba jest trochę podobna do mnie. Magnetyzm? Nie wiem. Jest bardziej tajemnicza niż kocica chodząca własnymi drogami. Jak bardzo próbuję jej powiedzieć cokolwiek, mam coś pokroju tremy i paraliżu mięśni języka. Czuję się, jak gdyby struny głosowe mi się rozstroiły. Boje się, że mnie wyśmieje. Dużo kobiet tak by zrobiło. Przecież jestem dla nich kimś z innego świata, żyjącego na granicy snów i jawy.
O czym myślisz przed zaśnięciem? – spytała mnie dziś. Siedziałem sam szatni, bo jako jedyny nie pomyślałem, by sprawdzić na którą godzinę powinienem się stawić. Ona była druga. Tak wyszło z naszej konwersacji, która zaczęła się od zwykłego narzekania na system informowania uczniów o odwołaniu lekcji. Potem rozmawialiśmy o pomysłach na przyszłość. I potem padło to pytanie. O czym myślę przed snem? Szczerze to o tym, że chciałbym się zakochać – człowiek bez miłości to człowiek który nie żyje a egzystuje. Żadnej jednak nie potrafiłbym oddać całego siebie. Żadna by mnie nie zrozumiała.


- A mówił że z romantykami nie ma nic wspólnego – uśmiechnęła się. Po raz pierwszy tego dnia. Tak wspomniała sobie inną sytuację, kiedy zmartwiona wynikami egzaminu rocznego z historii był jednym który potrafił ją pocieszyć i zmotywować do dalszej pracy. Człowiek cień, którego było pełno i jednocześnie nie było go widać. To przecież on, a nie samorząd, rozwiązywał problemy z nauczycielami, załatwiał wycieczki i pomagał zrozumieć niektóre zagadnienia. Przecież uczyła się z nim do sprawdzianu semestralnego z matematyki. Jak dziwnie było przypomnieć sobie, że nigdy mu za to nie podziękowali. W sumie, to nikt go nie znał. Na pogrzebie oprócz niej, były jeszcze trzy osoby z naszej klasy. Widać, nie wszyscy skojarzyli, o kogo chodzi.
Kim dla nich był? Nie wiedziała. Z jednej strony był kimś, a z drugiej nikim.


Do matury zostało czterysta dni. A ja o niej nie myślę. Egzamin dojrzałości? Każdy przyjmuje go na zasadę potrójnej litery Z – Zakuj, zdaj zapomnij. Pierwszy lepszy student politechniki nie wymieni ci utworów Goethego które czytał, a student dziennikarstwa nie wie, co to wzór Herona. Uczymy się nie myśleć. Uczymy się o tym, jak ważne jest być dwulicowym. Jak prawo nie jest dla ludzi a dla tych, którzy umieją je omijać. Przykład najlepszy – mój kolega na fakultetach uczył się o tym, jak wykorzystywać błędy w procedurach maturalnych na swoją korzyść. Inny – moja koleżanka napisała za dobrze próbną maturę, nie zmieściła się w kluczu. Co się stało z tym światem? Wpajaną nam wartością jest donosicielstwo, a miłość ukazuje nam się w mało smacznych aktach jako tylko tą cielesną. Platon przewraca się grobie. A gdzie te proste momenty? Gdzie niewinne spojrzenia, szukanie ukochanej osoby we własnych myślach przed snem, w końcu pierwszy pocałunek, kupowanie kwiatów, a potem, po wielu miesiącach zdobywania zaufania, próby wspólnego snu. Czuję się jak ostatni samuraj na placu boju, otoczony przez nowoczesną, niehonorową armię.


Przyznała mu rację, sama łapiąc się na tym, że przecież sama straciła dziewictwo z chłopakiem po kilku miesiącach. No proszę, pomyślała, ile mądrych myśli trzymał w sobie. Był faktycznie jak ostatni samuraj. Sam na placu boju, otoczony przez to, przeciwko czemu walczył, nie mogąc pogodzić się z porażką, staje do ostatniej w życiu szarży.
- Niby taki cichy, a w środku jaki bojownik – powiedziała to strasznie głośno – A wszyscy mieli cię za przysłowiową ciotę. Obrażali cię za twoimi plecami, wyśmiewając twoje ideały. Ty tylko udawałeś, że nie słyszysz.
Po opisie kilku miesięcy natrafiła na wpis z pierwszego dnia trzeciej klasy liceum.


Coś jest ze mną nie tak. Boje się. Nigdy tak się nie czułem. Jestem jak Prometeusz, któremu orzeł wygryza wątrobę. Ból jednak dosięga mnie z klatki piersiowej. Nawet nie ból. Dziwne uczucie pustki. Tak, jakby wokół mnie miał powstać wielki, podobny wałowi Hadriana obiekt, którego zadaniem jest pozostawić mnie w całkowitej ciemności. Jest tylko jedno wyjście, jakoby drzwi. Co się ze mną dzieje? Czyżby dopadła mnie klątwa, która zgubiła setki męskich głów? Oby nie, to ostatni rok. Potem będę znowu wolny. Przeanalizowałem kartki, na których pisałem słowa swojej historii. Większość to zdania negatywne, poza kilkoma. W tym i Ona. Kwiat nasturcji w ogrodzie pełnym chwastów, anioł pośród diabłów, człowiek pośród wilków. Tylko czy ona to wie, to jest problem. Nie umiem mówić, jestem słaby. Mają rację, że się ze mnie śmieją. A jeśli mam szansę?


- Co? – zdziwiła się - Że niby on?
Patryka zapamiętała jako chłopaka przeciętnej urody, który wydawał się być bliżej bycia pustelnikiem. Jednak była pewna, że gdyby znalazł dziewczynę, byłaby ona najszczęśliwszą kobietą na świecie. Bo taki chłopak, pełen szacunku dla przeciwnej płci, wierny i szlachetny to skarb, którego każdy powinien szanować. Nie przychodził pijany do domu…


Upiłem się. Już więcej jej nie zobaczę. Dzisiaj pożegnaliśmy się. Rodzicom powiedziałem, że to stres pomaturalny i że mi przejdzie. Nie wiem ile tego gówna w siebie wpakowałem. Nie mogę przestać myśleć o niej. O tych drobnych gestach, o uśmiechach, o radości jaką mi sprawiała sama jej obecność. Mogła by być moim ideałem, moją królową, której oddawałbym hołd, ale to wszystko stracone. Byłem tchórzem. Przejdzie mi. Każdemu przechodzi. Jestem otoczony Wałem Hadriana. Nie muszę się obawiać o miłość.


- O matko, to on tak się zakochał? – pytała, czytając wiersz za wierszem, jakie pisał do swojej ukochanej. Żaden chyba nie dostał się w jej ręce. – A szkoda – powiedziała bardzo głośno, zastanawiając się nad nimi – może zmieniłaby zdanie? Takiemu wyznaniu żadna kobieta nie mogłaby się oprzeć. Ach, żeby mnie tak ktoś pokochał!
Poczęła przeglądać dalej wiersze, gdy nagle zamarła. Poczuła niemożliwy chłód i ucisk w klatce piersiowej, jakby ktoś wbijaj w jej serce lodową igłę.


Pięknaś jak bogini z południa
Błękit twego oka jak studnia
Głęboki. To ja, stary amant
Wygłaszający ostatni dramat!
Kochałem cię za myśl i dusze
Bez ciebie nieludzkie katusze
Przeżywałem, tego nie poznałaś
I ze mną niestety nie przeżywałaś
Bo nie byłem dość odważnym
A więc i  nikim ważnym
Kocham cię nadal, jakom żyw
Ale to był chyba mój ostatni zryw


Ostatni wiersz rozpoznała. Dostała taki sam trzy miesiące temu od tajemniczego nieznajomego, który ponoć był w niej zauroczony. Nagle wszystkie obrazy zaczęły jej się w głowie układać. Łączyła: fakt za faktem, wspomnienie za wspomnieniem. I następna strona pamiętnika, mimo że pokreślona, wszystko wyjaśniła.


Koniec! Kurwa koniec! Ma chłopaka! Spała z nim! Kurwa mać! Jestem zrozpaczony. Moja cała osoba poszła się jebać, by mnie wkurwić i zalać mi oczy myślami o tym, że trzyma ją ktoś inny, że ktoś inny szepcze jej do ucha czułe słówka a potem ją pierdoli! Czemu? Czemu kurwa znowu ja? Mam wizje tego, jak śmieje mi się prosto w twarz z wartości, jakimi się kierowałem. Jakim byłem kurwa kretynem! Jakim byłem kurwa frajerem! Taki jak ja nie nadaje się na ten świat! On mnie rozpierdoli od zewnątrz i wewnątrz – moje ciało zgnije w jakimś rynsztoku a dusze potnie jakiś diabeł i połamie kołem. Ręce mi się trzęsą. Wódka stała mi się przyjaciółką w ostatnich dniach, taką jedyną siostrą! Dla niej mógłbym kurwa wszystko! Czemu ją pokochałem?! Nigdy tego nie chciałem! Nigdy! Żebym ja jej nie pokochał, to ja… byłbym… byłbym… byłbym wolny, jak sokół na polskim niebie. A tak? Rozpierdalam pół pokoju. Koniec! Mam kurwa dość! To boli! Za bardzo boli! Nie mogę spać, bo widzę tylko ją! W objęciach innego!


Płakała. Poczuła, że tęskni do czegoś, co nigdy nie miało miejsca. Jakiegoś wspomnienia, które nigdy się nie wydarzyło i nie zapisało w jej pamięci, a które jak żywe stanęło przed jej oczami. Krzyczała, tłukąc rękami o ścianę. Czemu była taka ślepa? Mogła uratować go i mieć wspaniałego faceta. Spojrzała jeszcze raz na jego twarz, która migała w tle. Odszedł ktoś wyjątkowy. Ostatni taki swojego rodzaju.

Ostatni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz