wtorek, 14 stycznia 2014

3 6 5 - 2 0 1 3

W momencie, gdy zaczynam pisać ten artykuł, mamy nowy rok od prawie dwóch tygodni. Nie raz już pomyliłem się, pisząc datę w zeszycie. Mieliśmy już do tej pory jeden event UFC w Singapurze a drugi w Duluth zbliża się do nas wielkimi krokami. W tym momencie chciałem jakoś podsumować to, co działo się cały rok wcześniej.
2 0 1 3 – cztery cyferki oznaczające jedne z najbardziej zadziwiających dwunastu miesięcy w historii UFC. Dwa pasy mistrzowskie zmieniły właściciela, jeden pas w rezultacie wszystkich wydarzeń pozostał do wzięcia, a część starych wyjadaczy musiała uznać siłę młodego pokolenia. Stare gwiazdy zaczynają blaknąć, wieku się nie oszuka(choć znalazł się taki, co mu się udało, ale nie uprzedzajmy faktów). Cztery cyferki, oznaczające poprzedni rok, są również bardzo udane dla pewnej największej polskiej federacji, której trzy inicjały zna każdy polski fan MMA.
Ciężko, po tak emocjonującym roku, wybrać najlepszą walkę, poddanie, nokaut, zawodnika. Po roku pełnym niespodzianek ciężko wskazać, która zaszokowała najbardziej, nawet mi, człowiekowi skoremu do oceniania. Dlaczego? Można oczywiście prawić masło maślane w gombrowiczowskim stylu „Bo to dobry rok był”. Jednak po co, jak można poczytać o tym, co się działo.

ŚWIAT


Nokaut 2013 roku – Mamo, ile tego…
Czy tylko mnie się wydaje, czy 2013 był rokiem kopnięć? Vitor Belfort, Josh Thomson, Junior Dos Santos, Lyoto Machida – to tylko pierwsi zawodnicy, którzy przychodzą mi do głowy. Pośród tylu znakomitych kopnięć na głowę, czy to okrężnych czy obrotowych, ciężko nie ulec wrażeniu, że powinno się wybrać wszystkich do miana nokautu roku. Na szczęście, jak pisałem w podsumowaniu poprzedniego roku, nie rozdaję prestiżowych nagród, więc mam tą dowolność, że nie muszę wskazać jednego zwycięzcy. I bardzo dobrze! Bo wskazałbym, uwaga, wszystkich wyżej wymienionych. Tyle nokautów zasługuje na remis.


Poddanie 2013 roku – Podstawy podstaw!
Mówi się, że nie trzeba bać się człowieka który trenował wiele widowiskowych kopnięć, a tego, który używa tego najprostszego skutecznie. Najbardziej widowiskowymi poddaniami w tym roku nie były żadne brabo, twistery, omoplaty i inne wygibasy, a dwie proste dźwignie – balacha i kimura. To właśnie przy tych technikach ciarki przechodziły mi po plecach. Były dwa momenty, które najbardziej zapamiętam z 2013 roku. Jeden z nich omówimy w polskiej wersji tej kategorii. Dlatego nagroda dla najbardziej widowiskowego poddania wędruje do Anthonego Pettisa. Showtime zaszokował świat, niszcząc maszynkę marketingową UFC w pierwszej rundzie, najpierw boleśnie okopując bok mistrza, by wreszcie, po nieudanej próbie cappoeiry przejść do balachy. Tym samym po raz drugi udało mu się pokonać Bendo.
Wyróżnienie: Fabricio Werdum vs Antonio Rodrigo Nougeira



Walka 2013 roku - panem et circenses(chleba i igrzysk)!
Było krwawo. Posoka zalewała matę oktagonu, pokazując nam, ile serca potrafią zostawić współcześni gladiatorzy. To właśnie starcia, w których mamy bezpardonową wymianę pięści pamięta się na długo, tak jak chociażby walkę Bonnara z Soszyńskim. Dlatego nie dziwne, że za walkę roku uznam dwie walki: Wanderlei Silva vs Brian Stann i Mark Hunt vs Antonio Silva. Pierwszy pojedynek zakończył się równie widowiskowym nokautem, drugi przejdzie do historii jako pokaz charakteru ze strony Hunta i Silvy.
„The Axe Murder” wykonał kapitalną robotę przed swoimi fanami w Japonii. Jest to już trzecia nagroda za walkę wieczoru w karierze Brazylijczyka a piąta w karierze. To świadczy o pewnej cesze charakteru, której długo będzie brakować w młodym pokoleniu, pełnym gameplanowych walk kończących się decyzją – Wanderlei nie wchodzi do klatki, by wygrać za wszelką cenę. On wchodzi po to, by dać show wszystkim tym, którzy zapłacili za bilety i PPV. Gdyby walczył odrobinę bezpieczniej, na pewno wygrałby z Rampagem, Lebenem czy Franklinem. Ale wtedy nie oglądalibyśmy genialnego uderzacza w klatce UFC.
Mark Hunt udowodnił, że głowę ma z granitu, serce przeszczepione od lwa, a charakteru uczył go Rocky Balboa. Będąc zamkniętym w dosiadzie Pezao, można się modlić o szybką interwencję sędziego, który przerwie iście katowską torturę, jaką jest ground and pound Brazylijczyka. Jakie było zdziwienie wszystkich, gdy Hunt trzymał się twardo, by w piątej rundzie całkowicie odwrócić sytuacje. Ostatecznie sędziowie dali remis. I słusznie. Bo w takich walkach nie ma przegranych.
Wyróżnienie: Gilbert Melendez vs Diego Sanchez


Zawodnik Roku 2013 – Renesans?
Wspominałem, że wieku nie da się oszukać. Chyba że mówimy o człowieku, przeżywającym swoją piąta młodość. Czyli o Vitorze Belforcie. Trzy walki, trzy nokauty, trzy razy kopnięcie. Robi wrażenie? Robi. Szkoda tylko ze za Brazylijskim Phenomem ciągnie się smród kuracji testosteronowej, przez którą nie może walczyć w stanach. Dlatego nie do niego powędruje nagroda dla najlepszego zawodnika roku a wyróżnienie. W takim razie jest pytanie dla kogo? Podpowiedź: ma 164 centymetry wzrostu, urodził się w Isla Vista i kochają go kibice. Kto to taki?
Nie kto inny jak Urijah Faber. Cztery walki w ciągu całego roku da się przewalczyć, oczywiście. Ale trzeba być „California Kidem”, by wrócić z każdej z nich zwycięsko, w tym trzy razy kończąc przez poddanie. Tylko raz, po bardzo ciężkiej walce z Iurim Alcantarą, Faber potrzebował decyzji. Urijah jest w gazie, a w wyniku kontuzji Cruza, znowu ma szansę walczyć o tytuł. Od siebie dodam, że po cichu czekam aż pas powędruje do Californii.
Wyróżnienie: Vitor Belfort


Niespodzianka roku 2013 – O dziwo nie taka niespodzianka
Niespodzianek było sporo. Ale czy one w pełni oddają szok i nie dowierzanie ludzi zgromadzonych w MGM Grand Arenie, gdy na deski upadł Anderson Silva? Na pewno nie. Wiele było typowań na przebieg tego pojedynku, ale wszędzie podkreślano – Pająk jest o poziom wyżej. Ten poziom nie uratował go przed obaleniem w pierwszej rundzie i próbą skrętówki. Silva poczuł się zagrożony. Jednak w momencie, gdy wciągał Weidmana w swoją grę, prowokował, dla niektórych było kwestią czasu, gdy dominator wyrzuci ze swojego arsenału jakiś niesamowity cios. A tu stał się psikus i Chris Weidman został nowym mistrzem. I coś mi mówi, że ciężko będzie znaleźć nowego mistrza przez ładnych kilka lat.
Wyróżnienie: Antonio Silva vs Alistair Oveerem


Gala roku 2013 – Masakra!
Dana White skwitował UFC 166 jako „najlepszy event jaki kiedykolwiek zrobiliśmy”. Nie minął się wiele z prawdą. Karta na facebooku upłynęła w nieco ponad 20 minut. Akcja zwolniła przy walce K.J Noonsa z Georgem Sotiropoulosem która otwierała część transmitowaną w Fox Sports 1, ale odzyskała werwę przy starciu pań. Całości dopiął nokaut Lomabarda i piękna walka Tima Boetscha z C.B Dollowayem. A to była tylko karta wstępna.
PPV otworzyły nokauty Johna Dodsona i Gabriela Gonzagi. A w jednej z najlepszych walk poprzedniego roku, Gilbert Melendez wymieniał ciosy jak szalony z weteranem pierwszego The Ultimate Fightera, Diego Sanchezem. Po trzech, emocjonujących rundach, sędziowie orzekli zwycięstwo Melendeza.  O walce wieczoru będzie w innej rubryce, niemniej Cain Velasquez udowodnił, że pierwsza walka z Juniorem dos Santosem była definitywnym wypadkiem przy pracy.
Wyróżnienie: UFC 168


Runda roku 2013 – Sen jeszcze trwa…
Diego Sanchez przegrywał pojedynek z Gilbertem Melendezem. Nie ważne, czy przegrywał go w stosunku 20-18 czy 20-19, nie miał innej możliwości, niż skończyć El Niño przed czasem w trzeciej odsłonie. Bez respektu wymieniał więc ciosy z byłym mistrzem Strikeforce, samemu będąc na skraju wyczerpania. To była ta runda, w której jeden cios mógł zakończyć całą walkę. Ta runda, której nie jest pewien żaden taktyk, trener, dziennikarz czy sam organizator. Ta runda, która pokazuje, jak dużo serca należy zostawić, by ludzie mogli mówić „Hej, Melendez nie wygrał, patrzcie na ostatnią rundę!”
Wyróżnienie: Runda 1 Wanderlei Silva vs Brian Stan i Runda 5 Mark Hunt vs Antonio Silva


Dominacja roku 2013: Meksykańska Masakra Piłą Mechaniczną.
Cain Velasquez stał się symbolem wytrzymałości fizycznej w UFC. Kondycja jest najmocniejszą stroną mistrza UFC, tego nie da się ukryć. Jednak zawsze podkreślało się jedną rzecz – wpadkę jaką zaliczył z Juniorem dos Santosem w Listopadzie 2011 roku. Wtedy to padł od ciosu Cigano. Rok póżniej zrewanżował mu się bardzo udanie, demolując go na UFC 155. Dziesięć miesięcy później ci dwaj ciągle mieli niewyrównane rachunki.
Walka, a wręcz egzekucja, miała dosłownie taki sam przebieg jak drugie spotkanie dwójki najlepszych zawodników kategorii ciężkiej. Velasquez narzucił szybkie tempo, niszcząc Juniora ciosami. W trzeciej rundzie był nawet bliski znokautowania rywala. Ostatecznie dokonał tego dwie rundy później, definitywnie podkreślając, kto zasługuje na miano najlepszego zawodnika wagi ciężkiej na świecie.
Wyróżnienie: Jessica Andreade vs Rosi Sexton

POLSKA


Nokaut roku 2013 – Zabił go!
Miałem przyjemność być na Torwarze 16 marca, gdzie odbywało się KSW 22: Czas Dumy(swoją drogą, lepiej brzmi po angielsku Pride Time – skojarzenie nasuwa się samo). Młode, „prawie polskie serce” jakim jest Anzor Azhiev nie wiedziało, z kim dokładnie walczy. O Pavlu Svobodzie widziano tyle, że ma perfekcyjny rekord, większość walk skończył przez poddanie i że nie walczył z nikim kto wygrał więcej niż jedną walkę. Rekord Anzora nie prezentował się tak ładnie, gdyż wszystkie swoje walki wygrał decyzjami, które zawdzięczał dominacji zapaśniczej. Było jednak inaczej. Czeczen nawet nie polował na sprowadzenie, tylko twardo stał na nogach, by w samym początku trzeciej minuty wystrzelić potężnym prawym sierpowym, który zwalił Czecha na deski. W telewizji był podgląd na sytuację w ringu, gdy na telebimach leciały powtórki z akcji. W rezultacie co chwila słychać było „Zabił go! On go zabił” z ust co drugiej osoby.
Wyróżnienie: Marcin Held vs Ryan Healy i Daniel Omielańczuk vs Nandor Guelmino


Poddanie Roku 2013 – „Siła polskiej wątroby”
Debiutów Polaków w UFC mieliśmy trzy. Bez dwóch zdań najwięcej emocji wzbudził Debiut Piotra Hallmana we wrześniu. Pierwsza runda była masakrą ze strony Brazylijczyka, Francisco Trinaldo, który, jak nigdy wcześniej w swojej dotychczasowej karierze, okopywał tułów naszego rodaka. Jedno z nich trafiło idealnie w wątrobę. Gdy Płetwal upadał na matę, Massaranduba dobijał go ciosami bitymi z góry. Wtedy nastąpił comeback Polaka, który przetrwał do końca rundy. Drugie starcie było już odmienne. Bo badaniu w stójce, Hallmann przeniósł walkę na ziemię. Tam odpłacił się Brazylijczykowi swoim znakomitym ground and pound, by zakończyć to piękną kimurą!
Wyróżnienie: Rafał Błachuta vs Robert Radomski


Walka roku 2013 – JEDZIESZ CIPEK, JEDZIESZ!
Michał Materla, bez względu na wszystko, może spokojnie aspirować do miana bohatera narodowego. Drugi rok z rzędu dostarczył nam jedną z najlepszych walk w historii nie tylko KSW ale również całego Polskiego MMA. Kendall Grove, pomimo porażki z Mamedem, był ciągle jednym z najgroźniejszych zawodników wagi średniej poza UFC. Przeważał nad Materlą wzrostem, zasięgiem ramion, doświadczeniem i pasem Jiu-Jitsu. Po stronie Michała było jednak serce lwa. Fanów zgromadzonych w Ergo Arenie i przed telewizorami czekały cztery, emocjonujące rundy. Już w pierwszej z nich Amerykanin rozciął twarz swojego przeciwnika mocną kombinacją bokserką. W drugiej, dosyć remisowej, Materla sprowadził Kendalla na ziemię dwukrotnie, by ten powracał do stójki, gdzie Amerykanin miał znaczącą przewagę ciosów. W ostatnich pięciu minutach standardowego czasu Michał odrabiał straty, boksując coraz mocniej i celniej. O wyniku miała przesądzić dogrywka, która była piekłem dla Polaka. Ostatecznie jednak to jemu sędziowie przyznali zwycięstwo.
Wyróżnienie: Piotr Hallmann vs Francisco Trinaldo

Zawodnik roku 2013 – „Przepraszam, nie znam typa”
Paweł Pawlak przebojem wdarł się do świadomości Polaków. Szkoda tylko że stało się to na wskutek kontraktu z UFC a nie dobrego roku, jaki zanotował Polak. Swoją drogę do największej organizacji na świecie rozpoczął od znokautowania Pawła Latały na Fighters Arenie w Kraśniku w styczniu. W maju, znowu przez nokaut, pokonał bardzo cenionego Artura Piotrowskiego na Warmia Heroes w Olsztynie. Walka z Szymonem Nadobnym, która miała miejsce we wrześniu na ArMMAgeddonie w Stargardzie Szczecińskim była pomyłką organizatora, gdyż przyszły zawodnik Ultimate Fighting Championship poddał debiutanta w pierwszej rundzie odwróconym trójkątem. W walce wieczoru na październikowej Gali w Międzychodzie narożnik nie wypuścił do drugiej rundzie z nim mocnego Węgra, Laszlo Soltesza. A na ostatniej swojej walce w listopadzie na debiutanckiej gali MMA Fighters Club znokautował swoimi firmowymi łokciami pokonał przymierzanego do czołówki drugiej piątki rankingów wagi półśredniej Mateusza Strzelczyka. Niestety, pomimo tak świetnego wyniku w zeszłym roku, w grudniu większość komentarzy na temat podpisania kontraktu przez Pawlaka brzmiało „Nie znam typa, ale gratulacje”.
Wyróżnienie: Damian Grabowski


Niespodzianka roku 2013 – We have to do round 3, babe!
Patrząc wstecz śmiem twierdzić, kluczowym dla popularności Michała Materlii był pojedynek z Jayem Silvą w maju 2012 roku – to właśnie wtedy niedzielni widzowie Polsatu przekonali się o lwim charakterze szczecinianina, który bez nogi i oka pokonał potrafił pokonać niepokornego Amerykanina. Walka zasłużenie dostała statuetkę Heraklesa za najlepszy bój 2012 roku.
W 2013 Michał miał walczyć trzy razy. Poza wcześniej wspomnianą walką z Grovem, miał walczyć w Niemczech i Czechach. Po niewypale jakim była walka u naszych zachodnich sąsiadów, dopchał się do rozpiski KSW 24. Właściciele federacji poszli po najmniejszej linii oporu, dając mu za rywala właśnie Jaya Silvę. Kibiców ta decyzja oburzyła. Według opinii wszystkich, Michał miał poddać Silvę w pierwszej rundzie.
Gdy w pierwszej minucie drugiej rundy nieprzytomne ciało Polaka padło na ziemię, Atlas Arena ucichła. Stało się to, czego nikt nie wyobrażał sobie w najśmielszych snach. Michał Materla – bohater narodowy, przykład prawdziwego wojownika dla wielu fanów, przymierzany do UFC padł znokautowany. Jay Silva wziął udany rewanż. W wywiadzie po walce zaznaczył znacząco że jedna wygrana nad Materlą to nic. On chce jeszcze drugiej, z ich trzeciego starcia na marcowym KSW.
Wyróżnienie: Aziz Karaoglu vs Piotr Strus


Gala roku 2013 – Striptiz z Koksem nie taki zły…
Pomijając już beznadziejną walkę wieczoru na gali MMA Attack 3, to gala, która odbyła się 27 kwietnia w Katowickim spodku była najlepszą imprezą w tym roku. Sportowa część rozpiski wybroniła się idealnie na tle beznadziejnego main eventu.
Karta wstępna na internetowym PPV trwała trochę ponad dziesięć minut. W pierwszej walce Bartłomiej Kurczewski poddał pięknym kluczem na stopę Damiana Pronobisa. Występujące później panie nie ustąpiły pola i po dewastacji, jaką zrobiła jej w pierwszej rundzie Klaudia Apenit, to Agnieszka Niedźwiedź wyszła z tego starcia zwycięsko, dewastując ground and pound swoją rywalkę. Przebojem okazał się również wychowanek Szkoły Walki Drwala, Damian Milewski, który poddał przez balachę Arkadiusza Żabę.
Tempa nie zwolnił wcześniej wspomniany Piotr Hallmann który pewnie i mocno wypunktował Juha-Pekkę Vainikainena w pojedynku otwierającym kartę Polsatu Sport. Co ciekawe, Fin jest jedynym zawodnikiem, z którym Piotrek musiał poradzić sobie decyzją. Atmosfera nabrała rozgrzania w starciu o prymat w kategorii koguciej, gdzie Tymoteusz Świątek musiał uznać wyższość Marcina Lasoty, gdy ten zapiął na jego szyi ciasne duszenie. W walce dwóch chwytaczy, lepszym w stójce okazał się Oskar Piechota, który pięknym nokautem. Na koniec mieliśmy wyrównany bój między Michałem Fijałką a Karolem Celińskim. Byli klubowi koledzy dali mocną, pełnowymiarową walkę, po której sędziowie zgodnie orzekli remis.
Widzowie otwartego Polsatu na dzień dobry ujrzeli powrót przyszłego zawodnika UFC, Krzyśka Jotki, który pomimo ciężkiego startu pokonał Bojana Velickovica. Po pierwszej przegranej i drugiej wyrównanej rundzie, Jotko musiał wywrzeć znaczącą przewagę, by wygrać. Wszyscy sędziowie zgodnie zapisali na kartce ostatnią rundę 10 do 8 dla Polaka, czym tym samym wygrał większościową decyzją.
W profesorskim stylu powrócił po ponad rocznej przerwie pierwszy Polak w największej federacji na świecie, Tomasz Drwal. Goryl zaczął mocno, niszcząc w swoim stylu Wesa Swofforda potężnymi sierpami. Gdy w drugiej połowie rundy Amerykanin znalazł się na plecach, weteran UFC nie przepuścił takiej okazji płazem, zadając kolejne niszczące ciosy z góry, by niespodziewanie szybko założyć balachę.
Najtrudniejszą walkę w swojej dotychczasowej karierze stoczył najlepszy, polski ciężki, Damian Grabowski. Stavros Econnomu postawił twarde warunki, wygrywając pewnie pierwszą rundę pracą pod siatką. Druga należała do Opolanina. O wszystkim miała decydować trzecia, najbardziej wyczerpująca runda. Dzięki obronie obaleń, to właśnie Polak wygrał całe starcie.
Wyróżnienie: KSW 22 - Czas Dumy


Runda roku 2013: Dobre otwarcie!
KSW 23 miało się otwierać inaczej. Jednak gdy Maciej Jewtuszko musiał wyskoczyć z karty na skutek kontuzji, właściciele Konfrontacji Sztuk Walki działali szybko. Walką otwarcia został pojedynek efektownie uderzającego i wtedy niepokonanego Mateusza Piskorza z nieznanym nikomu Brazylijczykiem, Luizem Cado Simonem.
Runda druga wywróciła cały świat popularnego Juhasa do góry nogami. Gdy wydawało się, że ma już swojego rywala na wyciągnięcie ręki, ten w drugiej minucie posłał rywala na deski niesamowicie mocnym ciosem sierpowym. Tylko szybka reakcja Polaka uchroniła go przed porażką przez nokaut. Do końca rundy starał się pokazać, ze wcale nie odczuł tego ciosu, co było nieprawdą. Druga runda przesądziła o wyniku tego pojedynku, jak i prawdopodobnie o całej karierze piskorza w KSW.
Wyróżnienie: Karol Bedorf vs Oli Thompson runda 2


Dominacja roku 2013 – Sprawiedliwości stała się zadość
Ci panowie mieli się spotkać w ringu wcześniej. Jednak z powodu kontuzji, jakiej podobno nabawił się Kamil Waluś, Oli Thompson nie pojawił się jako zawodnik na KSW 24. Trzy miesiące później, we Wrocławiu, na dwudziestej piątej gali największej europejskiej federacji, Kamil w pełnym zdrowiu wychodził do ringu. Jednak pewnie oddałby wszystkie pieniądze świata, by dostać kontuzji podczas tego wyjścia.
Bo kilka minut później zaliczył największe lanie w całej swojej karierze. Po raz pierwszy w historii KSW polski zawodnik był tak niemiłosiernie obijany przez swojego rywala. Zdziwiłoby mnie, gdyby ktoś wypunktował pierwszą rundę tylko w stosunku 10-9. Pełna dominacja w pierwszej rundzie przesądziła o wyniku walki, którą Kamil ostatecznie przegrał przez nokaut rundę później.

Wyróżnienie: Marek Cieślikowski vs Michał Skupiński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz