niedziela, 2 grudnia 2012

KSW 21 - komentarz

Chyba nadeszła pora na mój komentarz w związku z tą galą. Analizując konkretne walki:

Horwich - Martin

Była to dobra walka. Nie, nie była dynamiczna. Nie, nie posiadała niesamowitych zwrotów akcji. Ale pokazała coś bardzo istotnego - parter. Pokazała wreszcie wszystkim "Januszom" piękno akcji prowadzonych na ziemi. Żałuje tylko, że nie doszła do skutku ta omoplata i gogoplata. Mogłoby być poddanie wieczoru. Ale zwycięstwo "Między-wymiarowego Serfującego Szablo-zębnego Rzecznego Delfina" (btw. co to za pseudonim?!) cieszy niezmiernie, gdyż jest to postać przesympatyczna. Moja koleżanka-pacyfistka oglądała galę specjalnie dla niego.

Kowalkiewicz - Bońkowska

Najlepsza walka gali! Stójka i zapasy - pełna dominacja Karoliny. Połamany nos Bońkowskiej o czymś świadczy. W drugiej rundzie pofatygowałbym się nawet o punktacje 10-8 dla reprezentantki Gracie Barra Łódź. Nie było sytuacji w której Kowalkiewicz była zagrożona. Cieszy mnie to niezmiernie, gdyż nie znając od podstawki kobiecego MMA, kierowałem się urodą tej pani. Uroda, czynnik niby bezwartościowy w sportach walki, może pozwolić Karolinie zaistnieć tak, jak zaistniała Gina Carano, a tego wszyscy fani MMA w Polsce by chcieli.

Strus - Kułak

O tej walce miało się mówić dość głośno. I będzie. Nie była to ładna walka. Kułak przegrał to na własne żądanie. Chciał to rozegrać jak ten "mistrz" na którego kierują go media. Na spokojnie, czekał na swój moment. Czekał tak długo, że Piotrek Strus - młody student informatyki (Dziewczyny, teraz wiecie którzy faceci was najlepiej będą chronić! Szukajcie informatyków!) zerwał mu wiązadło swoimi niskimi kopnięciami. Czego brakło Kułakowi? Na pewno nie sił i kondycji. Kułakowi brakło tego swoistego chaosu.

Jewtuszko - Sowiński

Dla mnie największa przykrość gali. Kibicowałem "Kornikowi" od początku ich pierwszego starcia. Teraz czuję nie niedosyt, nie zawód. Przykro mi, bo Kornik włożył całe serce w przygotowanie do najważniejszej walki w swojej dotychczasowej karierze. Przykro mi, że w tym roku Artur nie wygrał ani jednej walki. Miało być pięknie i kolorowo. Pierwszą rundę minimalnie punktowałem dla Jewtuszki ale wiedziałem, że Sowiński ma duże szanse na wygraną. Wraz z uduszeniem Kornika w drugiej rundzie zrobiło mi się smutno. Nie odbieram zasług Maciejowi, spisał się znakomicie. Ale dla mnie największym kotem był Kornik - tyle ile przyjął niewielu by wytrzymało. Ostatnie słowa, skierowane do Artura, który może będzie to kiedyś czytał: Idź i walcz dalej Kornik!

Saidov - Mańkowski

A ta walka powinna dostać tytuł "Zawód Roku". Kontuzja kontuzją, ale to w Borysie ludzie mieli nadzieję na wygraną. Nie dość, że był w słabej dyspozycji (to nie był ten Borys co walczył z Naruszczką i Moksem), to jeszcze złapał kontuzję. Borys, weź się w garść! Aslam był jedynym aktorem tego spektaklu. Robił z Mańkowskim co chciał. Możemy tylko gratulować mu pasa, oraz opanowania które zapobiegło uszkodzeniu Diabła Tasmańskiego jeszcze bardziej.

Materla - Wallace 

Co tu dużo pisać - jest człowiek, jest problem. Ten problem jednak Michał Materla rozwiązał szybko swoim prawym sierpowym, który uderzając w skroń powalił amerykańskiego wojownika na ziemie. Tym samym jest to chyba najszybszy nokaut na KSW, jeśli mnie pamięć nie myli.

Khalidov - Grove

O dziwo, jest tym razem co napisać - niemal dwu metrowy Amerykanin sprawił Czeczenowi sporo problemów w pierwszej rundzie. Jednak to Mamed, więc w drugiej rundzie nogi Grove'a znalazły się w niebezpiecznej pozycji o nazwie "zapinamy taktarova" która zmusiła Kendalla do odklepania. Po walce Khalidov zaprzeczył wszelkim spekulacjom o wyjeździe za ocean. Później jeszcze zaprzeczył możliwości walki dekady polskiego MMA Materla-Khalidov.

Nie było mnie na Torwarze więc nie ocenię organizacji eventu. Z ekranu telewizora gali dam 7/10. Jest to idealna ocena gali w warszawie. Przewiduję takie bonusy:
Poddanie Wieczoru - Jewtuszko
Nokaut Wieczoru - Materla
Walka Wieczoru - Kowalkiewicz - Bońkowska

J. N. Miszon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz